niedziela, 3 kwietnia 2011

Recenzja: Dziedziczki - Andrzej Pilipiuk

Kolejne spotkanie z bohaterkami Pilipiuka to wciąż niesamowite przeżycie. Walka z Bractwem Drugiej Drogi, polowanie na tajemniczego Architekta, zmagania z krwiożerczymi urzędnikami czy tajemniczym stworem to tylko część piekielnie satysfakcjonującej dawki emocji, jakie serwuje nam autor.

Drugi tom cyklu zogniskowany był na zmaganiach alchemika z Bractwem Drugiej Drogi, które to próbowało wydrzeć od Sędziwoja sekret nieśmiertelności. Poniosło ono sromotną klęskę, a jego liczebność znacząco zmalała. Sekret nieśmiertelności pozostał bezpieczny w rękach alchemika Michała. Natomiast łowcy wampirów, którzy usilnie próbowali wyeliminować Monikę, okryli się zawodową hańbą. Ich polowanie okazało się totalną porażką. Nie dość, że ich „cel” okazał się pseudo-wampirem, to młodszy z łowców zakochał się w Monice. I to z wzajemnością. Bohaterowie, którzy stali się nam bliscy w czasie lektury poprzednich tomów, wyszli cało z opresji i nadal cieszą się życiem. Aniołki przetrwały, choć tym razem niewiele brakowało, by było inaczej. Podobnie ma się sprawa z alchemikiem, który uszedł cało z zasadzki Bractwa. Jednak to, co ważne, to radość z możności przeżywania razem z nimi kolejnych przygód, radość z ich obecności, z tego, że żyją. Bo jak mawia alchemik: życie jest cudem.

Ostatni tom o kuzynkach Kruszewskich i wampirzycy Monice nie ustępuje w niczym poprzednim książkom o ich przygodach. Tym razem jednak autor ukazuje je z całkiem innej strony. Dziewczyny chcą się ustatkować i rozpocząć normalne życie. W tym celu podejmą starania o odzyskanie majątku Kruszwice i w miarę możliwe urządzenie go. Wybudowanie dworu na starą szlachecką modłę będzie tylko początkiem większego planu zagospodarowania folwarku. Częścią długofalowego planu związanego z utrzymaniem się na miejscu. Nie można wszakże polegać tylko na sprawczej mocy kamienia filozoficznego.

Dziewczyny będą musiały wziąć sprawę w swoje piękne rączki i wykazać się dużą odwagą, kreatywnością, a przede wszystkim cierpliwością. Jeśli chcą dopiąć swego i osiągnąć zamierzony cel, czekać je będzie mnóstwo pracy. Pilipiuk bynajmniej im nie pobłaża, a wręcz przeciwnie, stawia przed nimi coraz to nowe przeszkody. Spotkają na swej drodze żądnych krwi i mamony urzędników, chłopów chcących powrotu do starego porządku, a także Meteora, tajemniczego stwora z legend i podań ludowych, który dybie na cnotę i życie Moniki.

Wszystko to pisarz przeplata ze sobą i innymi wątkami tworząc w miarę spójną całość. Tekst traktuje nie tylko o przygodach Stasi, Katarzyny i Moniki, ale i o losach Alchemika czy znanych z poprzedniego tomu łowcach wampirów. Bractwo Drugiej Drogi kolejny raz będzie nastawało na życie alchemika, byleby tylko zdobyć jego największy sekret. Natomiast łowcy wampirów tym razem kolejnego celu swych polowań będą szukać w odległej Norwegii. W jednym z miast zapolują na tajemniczego Architekta, powiązanego z większością budowli na świecie. I to od kilku tysięcy lat.

Trzeci tom cyklu to nie tylko nowe przygody, nowi bohaterowie, ale też i nowe miejsca. Fabuła drugiego tomu zobrazowana jest w różnych miejscach w Polsce i za granicą. Kraków, główne miasto dwóch poprzednich tomów, teraz jest tylko tłem pomocniczym akcji książki. Pisarz zmienia miejsca z wprawą prawdziwego mistrza. Z Krakowa przenosimy się do majątku Kruszewice, by po chwili towarzyszyć łowcom w polowaniu w Skandynawii czy Monice podczas schadzek z pewnym malarzem.

Pilipiuk serwuje nam szaloną podróż. Podróż pełną zaskakujących zwrotów akcji, niebanalnych sytuacji, obfitującą w odkrywanie tajemnic Krakowa, Kruszewic czy norweskich miast, a nade wszystko niesamowitego poczucie humoru pisarza. Wycieczki te, choć z pozoru wydają się atrakcyjne, po pewnym czasie stają się jednak męczące dla czytelnika.
Andrzej Pilipiuk to twórca, który charakteryzuje się obszerną wiedzą i to nie tylko z zakresu historii. Wiedzą, którą potrafi w sposób ciekawy przedstawić w swoich dziełach. Pisarz z wielką wręcz ochotą dzieli się nią z czytelnikami. Dzięki „Dziedziczkom” dowiemy się jak zbudować stary szlachecki dwór, poznamy kolejną partię przepisów kulinarnych, zaznajomimy się z dziejami alchemika, dowiemy się czym jest serce słońca i jak pozbyć się tajemniczego Meteora, a także trochę o trudnej, aczkolwiek wspaniałej sztuce malarstwa. A poza tym poznamy dwóch braci zza wschodniej granicy, budowniczego dworów z najsławniejszej gildii, samego Architekta świątyni Salomona czy opata Bractwa Drugiej Drogi.

„Dziedziczki” to już ostatni – przynajmniej na razie – tom cyklu o przebojowych Aniołkach Andrzeja. Opowieść może i się kończy, tak jak zresztą każda książka, jednak trzeba pamiętać, że echo tego, co czytamy, pozostaje w nas samych i w jakiś sposób, mniejszy czy większy, oddziałuje na nas. Opowieść o przygodach Stasi, Katarzyny i Moniki to historia, której nie sposób zapomnieć. Nie jest to dzieło z najwyżej półki, jednakże idealnie wpisuje się w kanon pozycji literatury rozrywkowej. Takiej, po którą warto sięgnąć, którą czyta się lekko i przyjemnie, a przede wszystkim miło się przy niej spędza czas.

Recenzja napisana jakiś czas temu dla portalu HISTMAG.ORG

Tytuł: Dziedziczki
Liczba stron: 304
Wydawca: Fabryka Słów
Cena: 29.95 zł

2 komentarze:

  1. Czy ja już wspominałam, że dla mnie Pilipiuk to pierwszożęny fantasta drugorzędny?;) W każdym razie z całej twórczości tego pana akurat tą trylogię lubię najbardziej i smutno mi nieco było, kiedy skończyłam trzeci tom. BO chętnie bym przeczytała jakiś sequel, na przykład.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobne ja Moreni, bardzo podobał mi się ten cykl. Zakończenie jednak pozostawiło po sobie pewien niedosyt ... poza tym niby był humor, ciekawa fabuła, ale brakowało mi w tej części tego "czegoś".

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń