poniedziałek, 2 stycznia 2012

Miasteczko Nonstead - Marcin Mortka [recenzja]

Nonstead, wydawałoby się, że to kolejne małe i ciche miasteczko, niczym się nie wyróżniające i takie samo jak wiele mu podobnych. Nic bardziej mylnego, prawda bowiem jest dużo bardziej złożona niż to widać na pierwszy rzut oka, jest w tym miejscu coś co burzy spokój, zakłóca rzeczywistość i sieje przerażenie. Mieszkańcy udają, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, boją się zmierzyć z tym co czai się, gdzieś tam, ukryte, niewidoczne i czekające cierpliwe, z każdą chwilą silniejsze. Zło czasem trudno dostrzec, jeśli się dobrze nie patrzy, przybiera różne kształty i czasem potrafi zmylić. Nonstead niszczy ludzi całkowicie, jeden pod drugim, nie zabija, ale sprawia ze tracą chęć do życia, znikają powoli, zżerani od środka przez strach i to co niesie on ze sobą. Sielanka zamienia się w najgorszy koszmar.

Nathaniel McCarnish, młody i spełniony pisarz, przybywam tutaj by choć na chwile odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku i odmienić swoje życie, jednak wszystko zaczyna się nagle komplikować. Szybko przekonuje się, że w tym mieście dzieje się coś bardzo niedobrego, zaczyna dochodzić do dziwnych i tajemniczych, a zarazem strasznych i niebezpiecznych zdarzeń. Granica między wyobraźnią, a jawą zaczyna się zacierać, dochodzi do sytuacji, które trudno racjonalnie wyjaśnić. Coś usilnie stara się zakłócić istniejący porządek. Nathan musi rozgryźć tajemnicę tego miasta zanim będzie za późno nie tylko dla niego, ale i wszystkich mieszkańców Nonstead.

Marcin Mortka, tłumacz, nauczyciel i lektor języka angielskiego, choć pisarzem jest stosunkowo młodym, można śmiało stwierdzić, że udało mu się wyrobić solidną markę. „Miasteczko Nonstead”, jego kolejna książka, jest całkiem różna od tego do czego nas przyzwyczaił. Tym razem wyrusza znad brzegu Martwego Jeziora, spośród morskich bitew na dalekich Karaibach, dalekiej północy i gorących klimatów świętego miasta do małego, położonego gdzieś w Stanach miasteczka, które skrywa przerażający sekret. Utwór jaki stworzył miesza różne gatunki: groza, powieść psychologiczna, czarna komedia, dramat i satyra socjospołeczna. Wszystkiego po trochu, w idealnych proporcjach, tak by każdy znalazł coś dla siebie.

Atmosfera książki udziela się momentalnie, autor po mistrzowsku oddaje ten nieokreślony, czający się gdzieś na granicy poznania i widzenia strach, z każdej strony wlewając w serce Czytelnika poczucie niepokoju, nieustannie grożącego niebezpieczeństwa i istnienie czegoś nienazwanego co tylko czyha na nieostrożną osobę. Wszystko staje się nagle tak realne, że niemal namacalne, serce zaczyna bić jak szalone, wyobraźnia podsuwa nam coraz to dziwniejsze obrazy, każdy bardziej nieprawdopodobny od poprzedniego, a po plecach przemyka zimny dreszcz.

Książka napisana jest w sposób wnikliwy i przejmujący, prosto i z polotem. Fabuła jest tak skonstruowana by do końca niewiadome było kto lub co jest przyczyną tych wszystkich niewyjaśnionych zdarzeń. Akcja ze swoimi przełomami jest zajmująca, a pojawiające się opisy niebywale obrazowe. Mortka umiejętnie buduje przy tym kapitalny klimat grozy i sugestywne portrety psychologiczne poszczególnych bohaterów. W trakcie lektury z kolejnych elementów podsuwanych przez autora wyłania się przed nami obraz miasta, prawdziwy i niezwykle niepokojący. Wystarczająco dobrze poznajemy mieszkańców Nonstead, zarówno główne postaci, odgrywające istotną rolę w fabule, jak i osoby stanowiące jedynie tło są wiarygodnie nakreślone. Choć każdy z nich jest inny, wszyscy stają się ofiarami „klątwy”.

Autor przedstawia historię burzliwą, intrygującą i przerażającą, trzymającą w napięciu od samego początku, która bez trudu wciąga Czytelnika. Książka ze wszech miar godna polecenia. Zakończenie zaś pozwala mieć nadzieję na kontynuację.
 
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu:



wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: 2012
tytuł oryginału: Miasteczko Nonstead
ISBN-13: 978-83-7574-613-6
wymiary: 125 x 195
oprawa: miękka
seria: Asy polskiej fantastyki

Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:


4 komentarze:

  1. No i znów mnie coś dziwi. W sensie, że polscy autorzy biorą się za nie-Polskę. Że piszą o Stanach, używają zagranicznych imion i nazwisk. Nie, żebym to negowała, ale jest to godne pochwały, bo jednak trzeba umieć, a spierdzielić można łatwo. Dobra okładka, podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po okładce sądziłam, że to będzie jakiś zagraniczny pisarz. Muszę się przyznać, że nie sięgam chętnie po naszych autorów (nie mówię, że są źli np. bardzo lubię Małeckiego, Piekarę). Po Mortkę pewnie sięgnę, bo za literaturą grozy przepadam jak dziecko za cukierkami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz zdarzyło mi się poczuć odrobinę strachu, ekscytacji i do tego mieć przyspieszone bicie serca, podczas czytania recenzji. A to dopiero przedsmak książki! Miasteczko Nonstead stało się właśnie moją obowiązkową lekturą do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fabularnie wydaje się faktycznie interesującą pozycją. Dodaję do planów czytelniczych

    OdpowiedzUsuń