środa, 27 czerwca 2012

Cień Węża - Rick Riordan [recenzja]


Apopis z każdym dniem zyskuje coraz większą moc, kolejne Domy Życia sprzymierzone z rodem Kane upadają, jeden po drugim zdewastowane i zmasakrowane. Jednocześnie zniszczone zostają kopie pewnej antycznej egipskiej księgi, która może zawierać sposób pokonania węża. Koniec świata zdaje się zbliżać coraz szybciej. Jedyną szansa na ocalenie jest podjęcie „samobójczej” misji, której celem jest zdobycie czegoś, czego dotąd nikomu nie udało się osiągnąć. Dla rodzeństwa to nic nowego. BY odnaleźć cień węża muszą sprzymierzyć się z pewnym magiem, który na każdym kroku próbuje ich zgładzić. Gdyby tego było mało pozostałe nomy burzą się przeciwko reszcie, wojna domowa zagraża przetrwaniu magów i ich tradycji.

Sadie i Carter ponownie muszą zjednoczyć swe siły, znaleźć sprzymierzeńców i co ważne odkryć sposób na pokonanie Apopisa. Razem z podopiecznymi, których uczyli ścieżki Bogów zrobią wszystko by jak najlepiej przygotować się do ostatecznego starcia. Tylko czy rodzeństwo jest gotowe na takie poświęcenie?

Rick Riordan powraca w finałowej odsłonie „Kronik Rodu Kane”, w której rodzeństwo, Sadie i Carter zmierzą się w ostatecznej bitwie z wielkim wężem chaosu, Apopisem, starciu, którego wynik może zmienić losy świata. Książka pełna jest wszystkiego tego, do czego przyzwyczaił nas Riordan w swojej twórczości i dzięki czemu zyskał rzesze wiernych fanów. Mnóstwo akcji, kolejne mityczne i niebezpieczne stwory, bogowie o niezwykłych mocach oraz magiczne artefakty. Do tego jeszcze więcej magicznych starć i potyczek, w których stawką jest coś więcej niż własne życie.

Autorowi udało się stworzyć powieść, która raz wzięta do ręki, trzyma mocno, póki nie przewrócimy ostatniej strony. Książka, która tylko potwierdza jego umiejętności. Fabuła w książce ponownie podzielona jest na dwie równoległe płaszczyzny, które czasowo przeplatają się ze sobą. Narracja prowadzona jest naprzemiennie przez rodzeństwo, które odkrywa przed nami wydarzenia, których są świadkami i uczestnikami, co pozwala na lepsze zrozumienie historii. Przekomarzania pomiędzy rodzeństwem i rozmowy pomiędzy niektórymi z bohaterów mimowolnie wywołują uśmiech na twarzy. Są jednak również takie momenty, w których autor stara się przekazać większe wartości, poruszyć, zainteresować i skłonić do chwili zadumy. „Kronik rodu Kane” to dużo mroczniejsza i bardziej poważna seria w odróżnieniu do przygód Jacksona.

Finałowa odsłona stara się odpowiedzieć na pytania postawione w poprzednich tomach i wyjaśnić wszelkie wątki, które dotąd czekały na rozwiązanie. Muszę przyznać, że niektóre z nich mogą naprawdę namieszać, a rozwiązania fabularne niekiedy zaskoczyć. Choć i zdarzają się chwilę w których opowieść jest trochę naciągana. Cała historia poprzeplatana jest licznymi zwrotami akcji i momentami, w których fabuła nagle zmienia swój bieg o 180 stopni. To, co dotąd uważaliśmy za pewnik przestaje nim być, a to, czego dotąd nie braliśmy pod uwagę nagle zyskuje na wartości. Wszystko łączy się w jedną spójną i przemyślaną całość, która zmierza do nieoczekiwanego finału.

Riordan powraca w świetnym stylu. Miłośników cyklu nie trzeba zbytnio zachęcać. „Cień węża” powinien spełnić ich oczekiwania. Choć czuć pewien niedosyt, co do długości książki i faktu, że to już ostatni tom trylogii autor daje nadzieję pozostawiając sobie furtkę do ewentualnej kontynuacji.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu:



Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:


1 komentarz: