środa, 21 listopada 2012

Czas silnych istot, księga 01 i 02 - Marcin Przybyłek [recenzja]


Powoli zbliża się setna rocznica istnienia WayEmpire, aby uświetnić ten jakże ważny jubileusz, Gorgon Nemezjus Ezra, Imperator Ludzkości, chce podarować swym poddanym kolebkę ludzkości – Ziemię Utraconą, Terra Damnata. Zadanie to nie będzie należało do najłatwiejszych – opuszczony przed laty świat stał się siedliskiem Erthirów, zainfekowanych przez cyfrową bestię; to nie jedyny problem, przed jakim stoi Imperium, zbliża się bowiem wojna, która może zatrząść posadami WayEmpire. W samym centrum wydarzeń pojawia się Podróżnik i Gamedec, Torkil Aymore, Ran, członek elitarnej Pierwszej Centurii Pierwszego Maodionu, który razem z innymi musi walczyć o przetrwanie.

Jednostki wroga pojawiają się nad planetami Imperium Tao, naprzeciw nim staje armia dowodzona przez Admirała Geoffreya Hawka, niemal pięćdziesięciokrotnie mniejsza. Wśród nich jest piętnaście tysięcy Ranów, a wśród nich Torkil Aymore. Ranowie potrafią zamieniać się w prawdziwe anioły zagłady, potężne i niesamowite Skymoury. Wszechświat staje na krawędzi monumentalnych zmian, na lepsze albo na gorsze, wszystko zależy od tego, co przyniesie przyszłość. Zagłada czy przetrwanie? Do jakich poświęceń są gotowe jednostki w imię wyższej racji?

„Czas silnych istot” to dwie księgi, ale jedna całości i pojedyncza opowieść, która imponuje, oczarowuje i porusza rozmachem, pomysłowością i złożonością uniwersum, w jakim toczą się wydarzenia. Marcin Przybyłek przekuwa na kowadle swej wyobraźni niezliczone pomysły, bierze je i kształtuje w coś naprawdę niesamowitego, przemyślanego i spójnego. Biorąc do rąk obie księgi „Czasu silnych istot” nie trzeba znać poprzednich książek należących do cyklu, a wszelkie neologizmy i nieznane pojęcia są wyjaśnione w obszernym słowniczku. Przyznam szczerze, że jest to moja pierwsza przygoda z twórczością tego autora, ale po lekturze obu części mogę śmiało stwierdzić, że nie ostatnia.

Fabuła w obu księgach jest ciekawie i sprawnie nakreślona; autor udowadnia, że potrafi panować nad swoją opowieścią i operuje nią niczym prawdziwy wirtuoz. Przybyłek idealnie orientuje się w tym, czego trzeba by zainteresować czytelnika i w jakim kierunku ma się wszystko rozwijać. Akcja w obu częściach jest odpowiednio dynamiczna i wartka, zwroty pojawiają się w stosownych momentach, podobnie jak punkty przełomowe dla całości, a napięcie niemal cały czas utrzymywane jest na wysokim poziomie. Potwierdza to choćby końcówka pierwszej księgi, która kończy się w dosyć emocjonującym i kluczowym momencie (radzę mieć od razu pod ręką drugą część). Poszczególne wątki są prowadzone w interesującym kierunku i choć początkowo mają ze sobą mało wspólnego, wraz z rozwojem akcji łączą się ze sobą w jedną spójną i przemyślana całość, niejednokrotnie prowadząc do całkiem zaskakujących rozwiązań.

Najnowsza powieść Przybyłka została podzielona na dwie odrębne księgi. Nie będę się rozwodził nad plusami i minusami takiego zabiegu. Pierwsza część jest okazją, aby zapoznać się z bohaterami, nie tylko Torkilem, ale i innymi postaciami, mniej lub bardziej ważnymi dla fabuły, poznać uniwersum oraz obserwować zawiązywanie się intrygi, która poprowadzi do otwartego konfliktu i w dalszym następstwie walk, które opisane są w kolejnej księdze. Wizja przyszłości stworzona przez autora oczarowuje swą złożonością, rozmachem i dopracowaniem oraz mnogością wykorzystanych pomysłów; obraz, jaki wyłania się przed naszymi oczami jest kompleksowy. Poznajemy strukturę Imperium i poszczególnych grup wchodzących w jego skład, zależności i prawa, jakie nimi kierują, co tylko dodaje wiarygodności całej historii. Społeczeństwo WayEmpire funkcjonują w dosyć specyficzny i interesujący sposób. Ogromne wrażenie robi cała koncepcja Skymourów i Ranów oraz umiejętności, jakie posiadają. Sceny bitew, potyczek i starć oraz pościgów to niewątpliwie jeden z najlepszych elementów „Czasu..”; Klimatyczne, dopracowane i obrazowe, oddane w sposób efektowny i widowiskowy, po prostu epickie.

„Czas silnych istot” to dobra i ciekawa pozycja dla osób, które szukają dobrej rozrywki, wartkiej akcji i efektownych bitew, ale również czegoś więcej – autor wplata refleksje i przemyślenia oraz elementy filozofii w swoją opowieść. Lektura wymaga skupienia i uwagi od czytelnika, w książce dużo się dzieje, rozwój wydarzeń śledzimy z kilku perspektyw i trzeba uważać by się nie pogubić (o co łatwo w opisie finałowej bitwy w drugiej księdze). Przybyłkowi udało się rozwiązać wszystko ciekawie i satysfakcjonująco dla czytelnika, zaostrzając apetyt na inne pozycje z tego uniwersum. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu:



Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:



1 komentarz:

  1. Mi również bardzo się podobały te książki i jestem ciekawa wcześniejszej twórczości pana Przybyłka.^^

    OdpowiedzUsuń