czwartek, 29 listopada 2012

Pan Lodowego Ogrodu, tom 4 - Jarosław Grzędowicz [recenzja dla Kawerny]

Czwarta odsłona „Pana Lodowego Ogrodu” to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier książkowych ostatnich lat, finałowy tom opowieści, która przez lata zyskała rzesze wiernych i oddanych fanów oraz zebrała wszelkie możliwe nagrody przyznawane w polskiej fantastyce. Powieść ta ugruntowała pozycję Jarosława Grzędowicza, jako jednego z najbardziej znanych i poczytnych pisarzy, udowadniając, że Polak potrafi tworzyć barwne i błyskotliwe dzieła. Autor nie oczekiwał, że planowana na jeden tom książka rozrośnie się aż tak bardzo. Na szczęście trzy lata ciągłego oczekiwania dobiegły wreszcie końca, Pan powrócił i zrobił to z hukiem. Lektura okazała się warta czekania, a wszelkie obawy i przewidywania nijak mają się do tego, co otrzymaliśmy – Grzędowicz potwierdził swój kunszt i warsztat literacki.

Wszystko prowadziło do tego momentu. Wojna Bogów zbliża się powoli do kulminacyjnego punktu, rozstrzygającej bitwy pomiędzy Pieśniarzami, która zadecyduje o przyszłości Midgaardu i powodzeniu misji Drakkainena. Bohaterowie przygotowują się do finałowego starcia, zbierając sojuszników i szykując się na najgorsze. Vuko chce jak najszybciej ukończyć powierzone mu zadanie, a Filar zmierza powoli do wypełnienia swego przeznaczenia. Jednak naukowcy, którzy odkryli „boskie” moce, nie oddadzą raz zdobytej władzy, a ta, jak wiadomo, uzależnia. Lodowy Ogród zaczyna się burzyć, pojawiają się dziwni osobnicy i coraz częściej dochodzi do konfliktów pomiędzy mieszkańcami. Świat czekają zmiany, strefy wpływów zaczynają nabierać nowego kształtu. Finałowy tom porywa, szokuje, dostarcza niezłej dawki emocji i zaskakuje.

Pozostała część recenzji:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz