sobota, 13 lipca 2013

Wojna w blasku dnia, ks II - Peter V. Brett [recenzja]

Nów jest coraz bliżej, wraz z nim nadchodzi ogromne niebezpieczeństwo. Tej szczególnej nocy na Ziemi pojawiają się jedne z najsilniejszych otchłańców, prawdziwa elita pośród nich – demony umysłu. Mają jeden cel: przywrócić dawny porządek. Ludzie na nowo odkryli runy pozwalające ranić i zabijać demony, strach, który niegdyś rządził ich sercami powoli zanika, co stoi na przeszkodzie planom Otchłani. Ludzkość podnosi się z kolan, na które rzuciły ją demony. Mieszkańcy Zakątka Drwala i Lenna Everama przygotowują się do wielkiego starcia, bitwy, której wynik będzie miał duże znaczenie dla przyszłości ich świata i dalszej konfrontacji. Wybawiciel, który poprowadzi ludzkość do ostatecznego zwycięstwa, może być tylko jeden. Kto nim zostanie, Arlen czy Jardir?

Polskie wydanie Wojny w blasku dnia doczekało się niestety – albo stety – podziału na dwie osobne księgi. Podobnie zresztą było w przypadku dwóch poprzednich tomów. Zabieg ten spotkał się ze sporym niezadowoleniem czytelników, a dodatkowo daty premiery poszczególnych ksiąg były dosyć od siebie oddalone czasowo. Nie jestem zwolennikiem podziału książek, ale trzeba jednak wziąć pod uwagę sporą objętość całości i to, że tłumaczenie zajęło trochę czasu. Po lekturze można łatwo stwierdzić, że było naprawdę warto czekać, a Marcin Mortka jako tłumacz spisał się na medal. Podobnie zresztą jak Dominik Broniek, którego niesamowite ilustracje dopełniają całą historię.


Peter V. Brett to twórca, którego nie trzeba przedstawiać. Mimo że na koncie ma dopiero trzy książki i zbiór opowiadań, zyskał rzesze wiernych i oddanych fanów, których liczebność z każdą wydaną pozycją tylko się powiększa. Popularność wykreowanego przez niego świata jest naprawdę duża, co łatwo zauważyć po znacznej ilości twórczości fanowskiej zainspirowanej jego dziełami. Sam autor zapytany o taki stan rzeczy przyznał, że nie oczekiwał tak dużego i pozytywnego odzewu ze strony czytelników, co samo w sobie cieszy go i przeraża, ale i skłania do dalszej pracy.

Wojna w blasku dnia, księga II to zdecydowanie lepsza połowa całości, w której Brett tylko potwierdza swój świetny warsztat. Autor doskonale wie jak pisać tak, by wciągnąć bez reszty, ale przede wszystkim jak opowiadać by zawładnąć czytelnikiem, jak manipulować jego emocjami i w odpowiedni sposób kierować historią. Sprawia to, że czytelnik z każdą kolejną stroną chce wiedzieć, jak to wszystko się skończy i w jakim kierunku potoczą się losy poszczególnych postaci. W książce dzieje się naprawdę dużo, każdy bohater ma swoją rolę do odegrania. Mamy lepsze i gorsze chwile, spokojniejsze i pełne emocji i takie, które dają do myślenia. Szczególnie wrażenie robi punkt kulminacyjny – zdradzę tylko tyle, że zarówno wyczekiwany Nów, jak i konfrontacja pomiędzy dwójką głównych protagonistów poruszy, zadziwi i przede wszystkich zaskoczy.

Akcja w książce jest stonowana, wydarzenia przybliżające nas do zakończenia poznajemy, śledząc naprzemiennie poczynania kolejnych bohaterów. Style, w jakich są one napisane, różnią się w zależności, od tego, kogo dotyczy rozdział. Bohaterowie to mocna strona powieści – są wyraziści i barwni. Tym razem na pierwszy plan zdecydowanie wysnuwa się, Arlen, który dzięki nowym zdolnościom stał się osobą, z którą trzeba się liczyć– dla jednych wybawicielem, dla innych zagrożeniem.

Historia stworzona przez Bretta wciąga niczym rwący strumień i zabiera czytelnika w naprawdę niezwykłą i fascynującą podróż. Wojna w blasku dnia to obrazowa i fantastyczna opowieść napisana przystępnym językiem. Druga księga odsłania liczne tajemnice, dostarcza odpowiedzi na kilka pytań, ale jednocześnie stawia kolejne. Brett nie oszczędza czytelników i ponownie kończy książkę cliffhangerem, tym razem „najgorszym” z dotychczasowych. Tyle dobrego, że prace nad tomem czwartym już trwają.


Recenzja ukazała się na portalu:




Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:



3 komentarze:

  1. Osobiście po tej recenzji bym się nie zdecydowała przeczytać tej książki. Sądzę, że nie są to moje klimaty. Aczkolwiek recenzja Zacna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten tom jest naprawdę niesamowity. Normalnie chol... uh... choroba mnie strzeliła jak przeczytałam zakończenie. Jak tu doczekać spokojnie do premiery kolejnej części?? Świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kończenie takim cliffhangerem powinno być karalne :>

    OdpowiedzUsuń