niedziela, 8 września 2013

Krew tyrana - Fiona McIntosh [recenzja]

Mija dziesięć długich lat odkąd Loethar, wódź barbarzyńców podbił ostatnie, najważniejsze i najpotężniejsze królestwo Koalicji Denova. Jednak to, czego najbardziej pożądał, czyli legendarny urok Valisarów, pozwalający naginać wolę innych, dar przekonywania, któremu nie sposób się oprzeć, nadal jest poza jego zasięgiem. Loethar dokonał wielu rzeczy, czego nie można mu odmówić, a pod jego rządami zjednoczone ziemie Koalicji rozwijają się coraz lepiej i prężniej, zaś pozycja barbarzyńców tylko nabiera na sile. Mało osób pamięta, w jaki sposób doszli do władzy, ile krwi przelali i jak brutalny był to atak. Wielu mieszkańców nadal pamięta starego króla i zrobi wszystko, aby przywrócić na tron jedynego i prawowitego władcę.

Młody Leonel uniknął siepaczy Loethara, musiał uciekać z oblężonego miasta by w ukryciu przygotować się do walki z najeźdźcą i odzyskać tron. Teraz, dekadę później jest gotowy by przejąć należną mu spuściznę i wyzwolić swój lud z okowów tyrana. Nie jest jedynym, który przeżył. Jego brat i siostra mają się dobrze, i podobnie jak on z każdym rokiem rośli w siłę. Zbliża się czas, w którym będą mogli zemścić się za wszystko, czego doświadczyli. Magia ożywa i wszystko nabiera nowego znaczenia. Koalicja staje w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa, dużo gorszego niż Loethar i inwazja jego barbarzyńskiej hordy.

„Krew Tyrana”, stanowi drugi tom „Trylogii Valisarów” i bezpośrednią kontynuację „Królewskiego wygnańca”. Książka została stworzona przez urodzoną w Anglii pisarkę, Fionę McIntosh, które obecnie na stałe mieszka w Australii. Kolejna księga w cyklu utrzymuje poziom swej poprzedniczki, a nawet podnosi poprzeczkę stając się lepszą pozycją. Historia, którą poznajemy jest dużo dojrzalsza i lepiej poprowadzona, bohaterowie w końcu zostali dopracowani i wykorzystano ich potencjał. Nadal jednak autorka potrafi wtrącać w najmniej oczekiwanych i niepotrzebnych momentach kolejne informację na temat stworzonego przez siebie świata, co trochę wprowadza w zamęt. Na szczęście są one potrzebne by jeszcze lepiej zrozumieć ten świat i przede wszystkim system magiczny.


Książka posiada dynamiczną i o wiele sprawniej nakreśloną fabułę, bardziej zajmującą. Od pierwszej strony akcja rusza ostro do przodu, trzyma w napięciu i jest klimatyczna, momentami aż za bardzo – opisy niektórych rzeczy są naprawdę „specyficzne”. Całość zawiera mnóstwo zwrotów akcji i punktów przełomowych; autorka umiejętnie zaskakuje i nie pozwala tak łatwo przewidzieć wszystkiego. McIntosh wodzi czytelnika za nos. Gdy coś wydaje się nagle jasne i zmierza do właściwego zakończenia, nagle przestaje takie być i historia zmienia swój tor. Ponownie narracja została podzielona na kilka punktów widzenia, które śledzimy naprzemiennie; przejścia pomiędzy nimi są płynne i dobrze umiejscowione, dzięki czemu nie mamy zaburzonej ani uciętej opowieści. Wszystkie wątki, również te poboczne, współgrają ze sobą, co ostatecznie daje spójny produkt końcowy.

Bohaterowie to element pierwszego tomu, który nie do końca mi przypasował. Mało dopracowani i schematyczni, w dialogach sztywni. W drugim tomie na szczęście zostali poprawieni. Dynamiczni, przechodzący na naszych oczach zmiany pod wpływem tego, czego doświadczają i czego są świadkami. Co ciekawe jedni zmieniają się na gorsze, inni na lepsze, a kolejni całkowicie zaskakują swoim zachowaniem. Niezależnie od tego każdy musi wziąć odpowiedzialność za swoje wybory i czyny.

Powieść McIntosh to udany sequel, coś, co udaje się niewielu autorom. Książka kończy się dosyć niespodziewanie, jestem bardzo ciekawy wydarzeń, jakie rozegrają się w trzecim tomie. Będzie działo się na pewno dużo. Osoby, którym przypadł do gustu pierwszy tom powinny być zadowolone z tego, co oferuje „Krew tyrana”.

 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu:



Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:



2 komentarze:

  1. Ja też uważam, że ta część jest lepsza niż poprzedniczka :)
    Pierwsza część nie zachwycała pod względem języka, ale wciągała. Druga jest znacznie ciekawsza i nawet językowo nieco bardziej poprawna :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Z GK uwielbiam Canavan i chyba na tym poprzestanę, cokolwiek by nie pisać o książce. A okładki są koszmarne ;(

    OdpowiedzUsuń