niedziela, 27 października 2013

Uniwersum Metro 2033: Za horyzont - Andriej Diakow [recenzja]


Petersburskie metro pogrąża się w kolejnej wojnie – tym razem imperium wegan próbuje podbić niezależne stacje. Jednocześnie Taran trafia na ślad projektu Alfejos, który daje nadzieję na oczyszczenie powierzchni ziemi ze śmiercionośnej radiacji i wyjście ocalałych z tuneli i schronów. Trop prowadzi na Daleki Wschód, do Władywostoku, znanego Glebowi ze starej fotografii. Uczestnicy walk z weganami chcieliby mieć po swojej stronie doświadczonego stalkera, ale on widzi sprawy inaczej… Gotów spalić za sobą mosty i siłą opuścić piterskie metro, by wraz z przybranymi dziećmi: Glebem i Aurorą, oraz wypróbowanymi przyjaciółmi: Indianinem, Bezbożnikiem, Migałyczem i Giennadijem szukać nadziei dla świata gdzieś tam, za horyzontem.

Grupa poszukiwawcza której zadaniem było oczyścić Obserwatorium w Pułkowie odnalazła twardy dysk komputera, a na nim informacje o tajemniczym projekcie o nazwie „Alfejos”. Badania dotyczyły sposobu neutralizacji promieniowania. Jeśli „Alfejos” to realnie istniejąca technologia, a do tego na tyle skuteczna, że jest w stanie oczyścić choćby kawałek miasta… ekspedycja jest warta ryzyka. Czy ekipa Tarana będzie gotowa wszystko rzucić i pędzić nie wiadomo dokąd dla jakiejś na wpół legendarnej technologii przypominającej bajkę?


Wydana nakładem Insignis powieść „Za horyzont”, autorstwa Andrieja Diakowa, to zwieńczenie trylogii, poprzedzonej wcześniejszymi tomami zatytułowanymi „Do światła” oraz „W mrok”. Dla miłośników książek z projektu „Uniwersum Metro 2033” była to z pewnością jedna z bardziej wyczekiwanych pozycji tego roku; sam osobiście oczekiwałem na ostatnią część z niecierpliwością. Niedosyt powstały po tym jak zakończyła się ostatnia książka nie zaspo koiła wydana w międzyczasie powieść Tullio Avoledo pt. „Korzenie niebios”, rozgrywająca się w postnuklearnych Włochach. Mimo sporego potencjału i całkiem sprawnie nakreślonej historii, finał nieco rozczarował.


Zabierając się do pracy nad finałem swojej trylogii, Diakow stanął przed sporym wyzwaniem, z którym wcześniej czy później musi zmierzyć wielu pisarzy kończących dany cykl. Nie tylko trzeba zebrać i pozamykać wszystkie rozpoczęte wątki oraz odpowiedzieć postawione pytania, należy to zrobić umiejętnie i tak by czytelnik po lekturze pozostał oszołomiony, zaintrygowany, a sama opowieść nie była zbyt szybko przez niego zapomniana. Andriej Diakow nie do końca wychodzi zwycięsko z tej próby. Styl autora, z każdą kolejną książką, jest niewątpliwie coraz lepszy, widać, że pracuje nad swoim warsztatem i posiada mnóstwo niezwykłych pomysłów, które stara się jak najlepiej przelewać na papier. Jednak w trakcie lektury jego najnowszego dzieła, czuć jakby „Za horyzontem” było pisane na szybko, by tylko skończyć. Widać to w budowie niektórych wątków, które zdają się niedopracowane oraz kreacji części bohaterów, którzy w porównaniu do poprzednich tomów stracili na wyrazistości i działają dosyć nielogicznie. Świetnym przykładem jest tutaj stalker Taran,

Pomimo wspomnianych wad i tego, że historia jest całkiem prosta, nowa powieść Diakowa wciąga od pierwszej strony i trzyma niemal cały czas w napięciu. Już na samym początku autor nie traci czasu na zbędne wstępy, i rozpoczyna od mocnego uderzenia, a dalej jest tylko lepiej. Wyprawa, na którą wyruszają nasi bohaterowie daje nam możliwość zobaczenie większej ilości miejsc w postnuklearnej Rosji, tego jak zmieniło ją promieniowanie oraz mutacji, jakich doświadczyła fauna i flora. Poza tym znajdziemy liczne nawiązania do innych książek z uniwersum, i to takich, które jeszcze nie zostały przełożone na język polski (co mam nadzieję z czasem ulegnie zmianie). Podróż ta nie będzie taka łatwa i krótka, w jej trakcie na grupę będzie czekało mnóstwo niebezpieczeństw, tym groźniejszych, bo nieznanych i takich, z którymi nie mieli dotąd do czynienia.

Fabuła w książce została w miarę sprawnie nakreślona, jest dynamiczna, a zwroty akcji, choć nieliczne są całkiem dobrze umiejscowione. Choć niektórych z nich można było się spodziewać, duża część rozwiązań zaskakuje. Całość została napisana barwnym i zrozumiałym językiem, który pozwala na lekką oraz przyjemną lekturę. Historia jest klimatyczna oraz mroczna, i zmierza do przemyślanego oraz niespodziewanego, choć dosyć prostego finału. Autorowi po raz kolejny udało się odmalować niesamowity obraz świata po „apokalipsie”, plastyczny, sugestywny i pobudzający wyobraźnie. Niewątpliwie jest to jeden z plusów powieści. Nie jest to bynajmniej ostatnie słowo Diakowa, który pozostawia furtkę umożliwiającą ewentualną kontynuację.

Finał trylogii dostarcza odpowiedzi na postawione dotąd pytania oraz zamyka rozpoczęte wcześniej wątki. Mimo kilku wad, miłośnicy zarówno książek Diakowa, jak również całego uniwersum powinni być zadowoleni z lektury. „Za horyzont” dostarcza kilku godzin dobrej rozrywki.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję :




Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:



1 komentarz:

  1. Nie mój klimat. ale mąż wprost pochłania i już daje "znaki dymne", że ukazała się najnowsza część

    OdpowiedzUsuń