sobota, 30 listopada 2013

Wywiad z Wiktorem Noczkinem


Wywiad został przeprowadzony dla Kawerny.


Jarosław Machura: Pierwsze i chyba najważniejsze pytanie: Skąd czerpał Pan inspiracje pisząc „Ślepą plamę” i kolejne książki w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.?

Wiktor Noczkin: A skąd w ogóle pisarze czerpią natchnienie? Ot, przybywa do nich Muza, krąży sobie wokół żyrandola, brzdąka na lirze i śpiewa. A do mnie ta Muza zawitała w masce p-gaz i z kałaszem zamiast liry… Grałem w „Cień Czarnobyla”, a ta gra nie tylko mnie jednego natchnęła do działania. W Rosji przeogromna liczba gamerów nagle wzięła się za pisanie swoich własnych tekstów w uniwersum S.T.A.L.K.E.R. – szczerze mówiąc, nabrało to rozmiarów epidemii. Od razu pojawiły się tysiące tekstów, zarówno fanfiction do książek profesjonalnych autorów, jak i oddzielnych utworów w świecie S.T.A.L.K.E.R. Do tej pory praktycznie dzień w dzień zwracają się do mnie początkujący autorzy, więc powiedzieć można, że ta akurat Muza miała, hm, niezłą siłę przebicia.

JM: Czy miał Pan jakieś problemy w trakcie pracy nad książką? Czy trudno było pisać w tym uniwersum?

WN: Ależ bynajmniej, wręcz przeciwnie – było to niezmiernie ciekawe i pasjonujące, zupełnie jak kolejny quest w grze. Tak w każdym razie wyglądało to ze „Ślepą Plamą”; potem, kiedy pracowałem nad kolejnymi książkami, trzeba było już o wiele bardziej dopracować fabułę i pomysły. W serii było już wtedy kilkadziesiąt książek, a ja za wszelką cenę starałem się nie dublować innych, nie pisać o tym, co już ktoś kiedyś opowiedział. To również było bardzo ciekawe: wymyśleć coś swojego, oryginalnego w już znanym świecie Zony… Chociaż, przyznaję, łatwo nie było.

JM: Pisanie niesie ze sobą odpowiednią pracę badawczą. Skąd pozyskiwał Pan potrzebne informacje do swoich książek?

WN: Pisarz musi opowiadać o najprzeróżniejszych rzeczach, a wszystkiego pod Słońcem po prostu nie da się wiedzieć. Dlatego też muszę albo badać nowy temat i zgłębiać to, co dam radę znaleźć na Internecie, albo pisać ogólnikami, dawać do zrozumienia, że bohater wie o wiele więcej, niż chce powiedzieć… albo po prostu zmyślać, przecież to w końcu fantastyka! Dokładnie tak powstał „efekt Rubiczowa-Holtona”; po wyjściu książki zauważyłem, że czytelnicy szukają na Wikipedii i w całej masie innych źródeł jakichkolwiek informacji o tym – bądź, co bądź – nieistniejącym zjawisku. Myślę, że to dobrze, bo znaczy, że się zaciekawili, chcieli dowiedzieć się więcej… W Związku Radzieckim mieliśmy takie hasło: „Fantastyka naukowa powinna ciągnąć młodzież ku uniwersytetom!” Co prawda nie do końca uniwersytecko wyszło, ale najwyraźniej na Wikipedię parę osób udało mi się ściągnąć.

[przypis tłumacza: dwa dni szukałem efektu Rubiczowa-Holtona, potem zacząłem grzebać po nazwiskach w różnej pisowni oraz w transkrypcji… Dałem sobie spokój, gdy wykopałem dwóch pułkowników KGB i biologa z Australii. – M.G.]

JM: Czym dla Pana jest Zona? Jak ją Pan widzi?

WN: Zona… Z jednej strony to ziemia wolności, coś jak balkon w moim mieszkaniu, gdzie wychodzę sobie na papierosa, żeby mieć spokój. Z drugiej, to terra incognita, tajemnica, niespodzianka, które są tak bardzo deficytowe w naszej codzienności, tak doskonale już obfotografowanej przez Google Maps. Zona to kraina odkryć, miejsce, gdzie jeszcze coś może nas zadziwić. Zona – to zaczarowany las, do którego wyruszali rycerze Okrągłego Stołu. W naszym świecie zauważalnie brakuje romantyki, po prostu nie ma już na nią miejsca. A zatem Zona jest właśnie tym kawałkiem Ziemi, gdzie romantyka jeszcze żyje i ma się świetnie. Niebezpieczeństwa, tajemnice, nowe odkrycia…

JM: Czy był Pan w strefie czarnobylskiej? Jeśli tak, to jak wspomina Pan tę wizytę?

WN: Nie, tam nie byłem. Pracowałem dawno, dawno temu jako inżynier, miałem delegację na Południowo-Ukraińską EJ, tam popatrzyłem sobie, jak działa elektrownia jądrowa. Ale w Czarnobylu nie byłem.

JM: Uniwersum S.T.A.L.K.E.R. to bogaty świat. Gry, filmy i literatura. Poza własną twórczością czy ma Pan jakiegoś ulubionego autora bądź książkę?

WN: Dla mnie literatura w serii S.T.A.L.K.E.R. zaczęła się od książek Andrieja Lewickiego, który był jednym z pierwszych autorów, piszących jeszcze przed wyjściem samej gry. Potem brał udział w stworzeniu scenariusza do „Czystego Nieba”.

Andriej jest moim przyjacielem, czasami piszemy we współautorstwie, dajemy sobie nawzajem teksty do przeczytania i recenzji… z nadzieją na uwagi. No i przeczytałem jego książkę „Wybór broni”, zaciekawiłem się, potem zagrałem w „Cień Czarnobyla”. Pierwsza przeczytana książka już na zawsze zapada w pamięć… No i nie mogę nie wspomnieć tu o „Dezerterze” Alieksieja Stiepanowa, książce napisanej cokolwiek nierówno, ale jej pierwsza część rzuca na kolana. Autentycznie, nie boję się tego słowa: dos-ko-na-ła fantastyka.

JM: Skąd według Pana popularność tematyki Zony? Czy przewidywał Pan, że Pana książki zdobędą taki rozgłos?

WN: Gdy zaczynałem w serii S.T.A.L.K.E.R., była ona już u szczytu swej popularności, więc, naturalnie, liczyłem na to, że rykoszetem skapnie ona i na mnie… Natomiast o wiele ciekawsza jest myśl o popularności gry, stworzonej przez GSC Game World – chyba chodzi tu właśnie o tę romantykę, o której już pisałem. No, bo kto nie chciałby poczuć się jak paladyn, ruszający w zaczarowany las? Takie miejsca od zawsze przyciągały ludzi, a Zona to właśnie współczesna nam ziemia romantyki, heroizmu i odkryć. Zupełnie jak w średniowiecznym zaczarowanym lesie, gdzie żyją nasze mity i legendy. Jeżeli ktoś chce je odnaleźć, spojrzeć im w twarz – no cóż, witamy w Zonie.

JM: „Ślepa plama” to pierwsza Pana książka wydana po polsku, która jeszcze przed premierą zyskała sporą popularność. Jak wspomina Pan wizytę w Polsce? Czy było coś, co zaskoczyło Pana w naszym kraju?

WN: I to właśnie ta popularność mojej jeszcze niewydanej książki tak mnie niepomiernie zdziwiła. W życiu bym się czegoś takiego nie spodziewał. Te trzy dni, które spędziłem w Polsce, były nieprzerwanym pasmem bardzo miłego zaskoczenia. No i oczywiście książki z „Fabryki Słów” – ach, jakie śliczne… Widziałem już ich okładki w Internecie, ale okazało się, że zobaczyć – to za mało. Te książki trzeba wziąć do ręki, przecież to są małe dzieła sztuki, coś, czym można się zachwycić! W Rosji, od serca mówiąc, na okładkach każdy oszczędza, więc od takiego piękna już zwyczajnie odwykłem.

JM: Czy pisze Pan tylko w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.? Czy można znaleźć coś innego w Pana dorobku literackim?

WN: W Rosji wydałem około trzydziestu książek, ale pisałem, rzecz jasna, na najróżniejsze tematy… Przed S.T.A.L.K.E.R.em najbardziej ciekawiło mnie fantasy, którego wielbicielom mógłbym zaproponować swoją „Eromachię”, albo dylogię „Zbieracz zła”. No a ci, którym przypadnie do gustu „Ślepa Plama”, powinni sięgnąć po „Lichwiarza”, jako że ma on ze „Ślepą Plamą” sporo wspólnego, nawet pomimo tego, że „Lichwiarz” to kombinacja klasycznego fantasy i powieści detektywistycznej.

JM: Pisanie to dla Pana…?

WN: To moje życie. Żyję wieloma żywotami wraz z bohaterami moich książek. Oni nie są mną, ale i tak żyję razem z nimi, podróżuję, kocham i ryzykuję… a czasem umieram. To bardzo poważna sprawa.

JM: Jakieś rady dla początkujących pisarzy?

WN: Jest taka dobra zasada: „Jeśli możesz nie pisać, to nie pisz”. Do książki siadaj tylko wtedy, gdy inaczej się już nie da, kiedy tekst już narodził się w duszy i po prostu próbuje wyrwać się na zewnątrz. Ale początkujący autor powinien pamiętać: książka to nie tylko natchnienie, to przede wszystkim praca. Czytajcie dobre książki, to najlepsi nauczyciele dla początkującego pisarza. Czytajcie, myślcie, uczcie się.

JM: Czy zna Pan i czytuje polskich autorów fantastycznych?

WN: Naturalnie – Stanisław Lem, Andrzej Sapkowski. Teraz bardzo mocno czekam na tłumaczenie „Sezonu burz” na rosyjski, ale czytałem też innych autorów, chociażby Jacka Dukaja.

JM: Kto znajduje się w gronie Pana ulubionych autorów?

WN: Oj, tu trzeba by długaśną listę sporządzić! Lubię bardzo wielu autorów – naturalnie, bracia Strugaccy, Sheckley, Zelazny, Asimov, już wspomniani Lem i Sapkowski, Jack Vance, Paul Anderson, Ursula Le Guin, Glen Cook… nie no, wszystkich nie będę wymieniać, ale byłoby ich jeszcze masę. Całkiem niedawno do listy doszedł jeszcze Joe Abercrombie.

JM: Jakie książki podobne do Pańskiej może Pan polecić?

WN: Jeśli rzecz o moich książkach, to „Lichwiarza” już wspominałem. A co do książek w serii S.T.A.L.K.E.R. innych autorów, to, naturalnie, przede wszystkich książka Andrieja Lewickiego „Wybór broni” i jego „Łowcy mutantów”.

JM: Dziękuję za poświęcony czas!

WN: Dziękuję!

( tłumaczenie Michał Gołkowski Fabryka Słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz