piątek, 13 grudnia 2013

Ślepa Plama - Wiktor Noczkin [recenzja]


Uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a to bogaty i złożony świat, który przez lata niesamowicie wyewoluował i stał się swoistym zjawiskiem popkulturowym, a nadal ma spory potencjał. Nazwa i jego początki wiążą się z serią gier o tym samym tytule, które zyskały dosyć dużą popularność. Obecnie mamy do czynienia z kilkudziesięcioma książkami osadzonymi w tym uniwersum. Nie wspominając oczywiście o innych tworach i działaniach, podejmowanych przez fanów oraz miłośników tych klimatów. Wiktor Noczkin to jeden z bardziej znanych pisarzy tworzących w tym świecie. Urodzony w Charkowie autor, zmuszony został do wyjazdu do Niemiec, gdzie podpisał swój pierwszy kontrakt z rosyjskim wydawcą i od tego czasu opublikował ponad 30 tytułów. Dla polskiego czytelnika była to postać dotąd mało znana.

„Ślepa plama” to pierwsza przetłumaczona na nasz język powieść z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a, która zyskała sporą popularność zanim jeszcze trafiła na księgarskie półki. Fakt ten zaskoczył samego autora, ale i sprawił mu przyjemność. Utwór ten to jednocześnie druga książka, po „Ołowianym świcie” Michała Gołkowskiego, która dzięki Fabryce Słów zabiera nas do Zony, miejsca intrygującego i tajemniczego, zwodzącego i wciągającego. Tytułowa „ślepa plama” posiada więcej znaczeń, niż początkowo może się wydawać. Nie tylko wiąże się z postacią głównego bohatera czy badaniami pewnego naukowca, ale i z samą Strefą. Noczkin umiejętnie przedstawia swoją opowieść, i stopniowo wciąga czytelnika w rozgrywające się na kartach powieści wydarzenia.

 
Ślepy – główny bohater i narrator, a zarazem jeden ze stalkerów – niczym się nie wyróżnia, może poza byciem daltonistą. Wynajęty przez pewnego uczonego wyrusza z nim w głąb Zony, by wziąć udział w dosyć niecodziennym eksperymencie naukowym. Dietrich van der Meer wykonuje zadanie zlecone mu przez jedną z religijnych sekt, która wierzy, że każda istota zamieszkująca Zonę i zmieniona przez nią, posiada boską cząstkę. W międzyczasie w hotelu Gwiazda, w którym rezydują, dochodzi do zuchwałej kradzieży. Ślepy razem z Dietriechem i Kostkiem, ochroniarzem z hotelu, muszą udać się tropem złodzieja i odzyskać stracone rzeczy. Pościg zaprowadzi ich do mało znanego zakątka Strefy, w którym w tajemniczych okolicznościach dochodzi do zniknięć stalkerów. Przed bohaterami nie lada wyzwanie, niesprzyjające warunki i liczne niebezpieczeństwa, a stawka jest naprawdę wysoka.

Czytając „Ślepą plamę” mamy do czynienia z dosyć prostą, ale umiejętnie nakreśloną historią. Poza głównym wątkiem znajdziemy kilka pobocznych, ciekawie zawiązanych, ale przewidywalnych. Ciężko tutaj o jakieś większe zwroty akcji czy przełomowe momenty. Zresztą sama fabuła mimo zmyślnej intrygi rozkręca się dopiero z czasem, początkowo jest mało dynamiczna. To tak, jakby autor stopniowo ją rozkręcał i przygotowywał czytelnika do głównych wydarzeń – w drugiej połowie książki jest zdecydowanie dużo więcej akcji. Sam opis Zony zasługuje na uznanie, poświęcono jej sporo uwagi i całkiem ciekawie oddano. Liczne opisy są sugestywne, a sam obraz plastyczny. Razem ze Ślepym odkrywamy jej sekrety i prawa, które nią rządzą, mieszkańców i mutanty; poznajemy także elementy humorystyczne z nią związane, czyli kawały o pewnym stalkerze.

Nie znam niestety rosyjskiego, ani nie miałem z nim zbyt dużej styczności, dlatego trudno mi powiedzieć jak wypadło tłumaczenie. Z pewnością na plus zasługuje wykorzystanie w książce nazw identycznych jak w „Ołowianym świcie”, dzięki czemu wszystko pozostaje jednolite i nie wprowadza zamętu. Można mieć zarzuty do dialogów, szczególnie wtrąceń stylizowanych na język ukraiński. Momentami ciężko było zrozumieć, co dana postać chce przekazać i nawet z kontekstu trudno było to czasami wywnioskować. Jaki był cel tego zabiegu? Trudno powiedzieć.

Pomimo tych niedociągnięć całość czyta się dobrze, a sama historia wciąga. Tym osobom, które dobrze wspominają książkę Michała Gołkowskiego, powieść Noczkina powinna przypaść do gustu. Nie jest to ostatnia wizyta w Zonie, przed czytelnikami kolejne powieści z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a. Miejmy tylko nadzieję, że Fabryka Słów nie każe nam długo czekać.



Recenzja ukazała się na portalu:




Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:



1 komentarz:

  1. Rosyjskie dzieła w FS są albo bardzo dobre, albo beznadziejne... Mam nadzieję, że książka Noczkina nalezy do tej pierwszej grupy:) No ale wpierw czas na Ołowiany Świt:)

    OdpowiedzUsuń