środa, 26 lutego 2014

Recenzja: Flashman - George Macdonald Fraser

Harry Paget Flashman to fikcyjna postać będąca owocem bujnej wyobraźni brytyjskiego pisarza George’a MacDonalda Frasera. Wydana po raz pierwszy w 1969 roku książka „Flashman” nie skończyła się tylko na jednym tomie. Ogromna popularność sprawiła, że powstało 11 kolejnych części. Wszystkie razem opisują burzliwe, fascynujące i pełne niespodziewanych spotkań losy wiktoriańskiego oficera na przełomie kilkudziesięciu lat. Flashman to żołnierz i podróżnik, którego świat widzi jako lojalnego Anglika i bohatera, co jemu samemu bardzo pasuje i jest powodem do dumy. Prawda jest jednak inna, bo choć posiada on talent do języków i świetnie jeździ konno, to na tym kończą się jego wszystkie zalety.

Historia rozpoczyna się w momencie, gdy Flashman zostaje wyrzucone ze szkoły za pijaństwo, zmuszony wstępuje, a raczej wkupuje się do wojska. Wybiera pułk, które według niego jest prestiżowy, i jednocześnie mało aktywny na froncie. Kariera brytyjskiego oficera rozkręca się powoli i nieoczekiwanie prowadzi go dalej, poza granice kraju. Od tego momentu jego życie nabiera kolorytu i nie może narzekać na nudę oraz brak zajęć. Sama opowieść staje się zabawniejsza, bardziej interesująca i co ważne zajmująca. Pierwszy tom opisuje lata 1839 – 1842, wprowadza postać głównego bohatera, skupia swoją uwagę na jego podróży do Indii i później do Afganistanu, w trakcie pierwszej wojny afgańskiej. Dzięki dziwnymi zrządzeniom losu Flashman zawsze znajduje się tam gdzie dzieje się coś ważnego się. W wyniku ogromnego szczęścia udaje mu się wyjść z tych sytuacji cało i mimo te, że więcej przeszkadza niż pomaga, zyskuje sławę.

Powieść Frasera można zaklasyfikować na wiele sposobów, w zależności od tego, co kogo interesuje. Dla jednych będzie to powieść historyczna, dla innych spojrzenie na Zjednoczone Królestwo i jego historię, kolejni zobaczą w niej satyrę socjospołeczną, a reszta dobrą powieść sensacyjno-przygodową. Autor umiejętnie miesza tutaj fikcję z wydarzeniami, które naprawdę miały miejsce, zmieniając jedynie uczestników i niewielkie detale. Dzięki takiemu zabiegowi i wykorzystaniu formy wspomnień można dowiedzieć się sporo ciekawostek i informacji, o których dotąd nie miało się pojęcia lub o wydarzeniach tylko wspomnianych na lekcjach historii.

„Flashman” to sprawnie i ciekawie napisana pozycja, w której dzieje się naprawdę dużo. Przygody Flashmana są zajmujące i pomimo tego, że to rozpustnik i samochwała, ujmuje swoją osobą. Zresztą sam bohater nie ukrywa kim jest i bynajmniej się tym nie przejmuje, przyznaje otwarcie, że jest tchórzem i nie wie co to wyrzuty sumienia. Pomocny jest również tutaj autor, który ma dziwną tendencję do pozbywania się osób, które w jakiś sposób mogą zaszkodzić wizerunkowi Harry’ego lub wyjawić jego prawdziwą twarz. W trakcie lektury kilkakrotnie jesteśmy zaskakiwaniu, i to w ciekawy sposób.

Pierwszy tom w cyklu broni się bardzo dobrze i choć książka ma ponad 40 lat czyta się ją przyjemnie. Fraser nie nudzi, nie zasypuje niepotrzebnymi fragmentami czy opisami. Przygody Flashmana, swoistego antybohatera dostarczają zdrowej dawki rozrywki. Mam nadzieję, że wydawnictwo planuje wydać kolejne książki w serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz