środa, 7 maja 2014

Recenzja: Kronika Wykrakanej Śmierci – Kevin Hearne

Atticus O’Sullivan i Granuaile, jedyna para druidów stąpająca po Ziemi musi uciekać przed gniewem Olimpijczyków, na czele z Artemidą i Dianą. Odcięci od podróży pomiędzy światami muszą udać się wraz z wilczarzem Oberonem do jedynej osoby, która może im podać. Tylko, żeby się do niej dostać trzeba przemierzyć całą Europę, a to zadanie nie należy do najprostszych. Umykając przed niestrudzonymi boginiami łowów czeka na nich kilku innych przeciwników dla których istnienie Atticusa jest bardzo problematyczne. Wampiry, mroczne elfy, potyczki z użyciem magii, miecza i kija, pościg poprzez morza i jeszcze więcej. Gdyby tego było mało zbliża się Ragnarok, a dla nordyckiego boga Lokiego ostatnią przeszkodę stanowi nasz druid. Nie pozostaje więc nic innego jak zwiększyć tempo, przechytrzyć boskich przeciwników i zachować życie, przy okazji ocalając świat.

„Kronika Wykrakanej Śmierci” to kolejna, szósta już, odsłona cyklu o przygodach Atticusa. Powieść jest dużo poważniejsza, stawka nabiera na znaczeniu, a skutki działań podejmowanych przez bohaterów będą miały spore znacznie dla przyszłości. Nie zdają sobie nawet sprawy jak ogromne. Pierwszy rozdział jest tylko tego potwierdzeniem, gdy mamy do czynienia ze śmiercią jednej z kluczowych postaci, a to dopiero początek niespodzianek. Autor wyraźnie pokazuje, że trzeba przestać się bawić i zacząć poważnie działać, inaczej naszego bohatera czeka marny los. Mamy wyraźnie pokazane jak wydarzenia z wcześniejszych tomów mają wpływ na to, o czym aktualnie czytamy.

Kevin Hearne korzysta z prostych rozwiązań, sprawdzonych we wcześniejszych książkach, dzięki czemu po raz kolejny mamy do czynienia z łatwą w odbiorze i wciągającą historią. Fabuła rozpoczyna się niemal momentalnie po wydarzeniach, jakie poznaliśmy w „Kijem i mieczem” i od razu jesteśmy wrzuceni wir akcji i przygody. Przez większość książki narratorem jest Atticus, ale o dziwo mamy też kilka rozdziałów widzianych z punktu Granuaile. Stanowi to ciekawy zabieg pozwalający nam lepiej poznać tę postać i to jak czuje się jako druidka, pierwsza od dosyć dawna. W trakcie lektury natkniemy się na sporą liczbę zwrotów i przełomów, ciekawych i zaskakujących sytuacji oraz nieoczekiwanych spotkań. Wszystko zaś przesiąknięte tak dobrze znanym humorem.

Szósty tom powoli przygotowuje do finału całego cyklu, przed nami jeszcze trzy części, w których wszystko ma zostać rozwiązane. W trakcie ucieczki przez Europę bohaterowie natykają się na dobrze znane postacie, które odegrały wcześniej określoną rolę. Wrogowie stają się sojusznikami, a ci, których uważaliśmy za przyjaciół zajadłymi wrogami. Zacierają się granice pomiędzy poszczególnymi kulturami i nie wiadomo już, kto jest po czyjej stronie. Ponownie swoją obecność zaznaczają bóstwa z kilku panteonów, mniej lub bardziej nachalni. Mamy nawiązania do różnych mitologii, i tego jak wkomponowują się do współczesnego świata. Nie można też zapomnieć o Oberonie, który jak zawsze dostarcza sporo śmiechu swoimi tekstami, docinkami i wtrąceniami.

Książka Hearne’a to urban fantasy na dobrym poziomie, z elementami komedii, sensacji i mieszanki różnych mitologii, która wciąga bardzo łatwo. Czyta się szybko, a kartki po prostu same się przewracają – jest to pozycja typowo nastawiona na dostarczanie rozrywki. Miłośnicy przygód Atticusa, Oberona i Granuaile będą zadowoleni sięgając po „Kronikę…”. Wszystkim innym polecam najpierw zapoznać się z pozostałymi tomami „Kronik Żelaznego Druida”, bo naprawdę warto.

Recenzja ukazała się na portalu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz