środa, 1 października 2014

Recenzja: Światło cieni - Rafał Dębski

Przestrzeń kosmiczna kryje wiele tajemnic, pełna jest niezbadanych miejsc oraz trudnych do wyjaśnienia zjawisk. Niektóre warte są odkrycia i poznania, inne wręcz przeciwnie — lepiej zostawić w spokoju. Komandor Reuben Vaybar, dowodzący ekspedycją naukową na planecie Cronnie, staje przed jednym z trudniejszych wyzwań w swojej karierze. Od samego początku nic nie przebiega tak jak powinno, prosta z pozoru misja okazuje się o wiele trudniejsza i bardziej niebezpieczna. Ktoś lub coś sabotuje badania oraz wszelkie prowadzone działania. Pomiędzy grupą naukowców i pilotów nasilają się konflikty i coraz bardziej agresywne zachowania, atmosfera wśród załogi robi się gęsta i nieprzyjemna. Gdyby tego było mało jeden z naukowców popełnia samobójstwo, zaś piloci widzą dziwne cienie, których nie sposób w żaden sposób zarejestrować.

Vaybar nie ma wyjścia; aby zapobiec kolejnym problemom, decyduje się na opuszczenie planety i powrót do domu. Szybko okazuje się, że to dopiero preludium do tego, co czeka załogę. W trakcie podróży wszyscy są świadkami kolejnych, dziwnych zdarzeń, które trudno wyjaśnić i zrozumieć. W pewnym momencie sam komandor zaczyna widzieć i słyszeć osobliwe rzeczy. Teraz musi stawić czoła nie tylko temu, co przygotował dla niego los, ale i własnej załodze. Granica pomiędzy szaleństwem a rzeczywistością zaczyna się zacierać. Rozpoczyna się walka z czasem i samym sobą.

Powieść Rafała Dębskiego stanowi pierwszy tom nowego cyklu, zapoczątkowanego przez Dom Wydawniczy Rebis. „Horyzonty zdarzeń”, mają skupiać się na przybliżeniu czytelnikom książek autorów już uznanych i cenionych na polskiej scenie fantastycznej, jak i debiutantów. „Światło cieni” to przykład ciekawie nakreślonej fantastyki naukowej z elementami powieści psychologicznej, poprzeplatanej dodatkowo filozoficznymi wstawkami i przemyśleniami na temat natury człowieka oraz jego miejsca w świecie. Opowieść o poświęceniu, samotności, powinnościach i wyższych wartościach, wszystko przedstawione w klimatycznej atmosferze.

Biorąc do ręki książkę i zapoznając się z opisem wydawcy na okładce mniej więcej wiemy, czego się spodziewać po lekturze. Motywy, które wykorzystuje autor nie są niczym nowym czy przełomowym, na niektóre z nich gdzieś już z pewnością się natknęliśmy. Tutaj liczy się jednak to, jak Dębski je wykorzystał, oddając w ręce czytelnika coś nowego i na swój sposób świeżego, dodatkowo rozszerzając o swoje pomysły. Autor sprawnie kreśli swoją opowieść, historia została poprowadzona w sposób interesujący i wszystkie elementy mają swoje miejsce. Fabuła trzyma cały czas w napięciu, z każdą kolejną przeczytaną stroną budowany jest odpowiedni klimat, pojawia się uczucie niepokoju i strachu przed nieznanym. Całość oddana prostym i wyraźnym językiem, co przekłada się na bezproblemową lekturę.

W powieści duży nacisk został położony przede wszystkim na człowieku, szczególnie postać komandora Vaybara. Twardy i odpowiedzialny dowódca o duszy romantyka, który za wszelką cenę stara się jak najlepiej zachować w obliczu niewytłumaczalnych zdarzeń i zadbać o załogę; postać centralna, w której wypowiedziach znajdziemy sporo przemyśleń na różne tematy i wspomnianej filozofii. Takie skupienie się na głównym bohaterze sprawiło, że światu przedstawionemu, jak i reszcie postaci poświęcono mało uwagi. Wiemy tylko tyle, ile autor uznał za stosowne, kilka podstawowych informacji, tak by nie pogubić się i mieć jako takie pojęcie o uniwersum, w którym rozgrywa się akcja.

„Światło cieni” to dobra lektura, która łatwo wciąga, czyta się szybko i przyjemnie. Idealna pozycja nie tylko dla miłośników powieści science fiction, ale również tych, którzy dotąd omijali ten gatunek fantastyki.

Recenzja ukazała się na portalu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz