niedziela, 20 listopada 2016

Recenzja: Siła niższa - Marta Kisiel

Sześć lat z okładem minęło od chwili, gdy na księgarskich półkach zagościło „Dożywocie”, i dosyć szybko z nich zniknęło. Pierwsza książki Marty Kisiel stała się towarem pożądanym i można chyba nawet użyć stwierdzenia niemal kultowym. Potwierdza to wyczerpany nakład i astronomiczne kwoty, jakie osiągały pojedyncze egzemplarze na portalu aukcyjnym. Kilkukrotne przebicie ceny okładkowej robi wrażenie. Popularność godna podziwu i zasłużona. Nie dziwi, więc sytuacja, gdy rzesze czytelników domagały się kontynuacji przygód Konrada, Licha i reszty mieszkańców Lichotki. Ałtorka (jak sama na siebie mówi) długo trzymała w niepewności, ale o to w końcu jest, wyczekiwana z niecierpliwości druga część.

Tytułowa siła niższa to kreatura zmyślna i przebiegła, która wyjątkowo upodobała sobie Konrada, czyniąc jego już dosyć zagmatwane życie, jeszcze bardziej poplątanym. Przeprowadzka z Lichotki i zamiana swojskiego trybu życia na miejskie odbiła się na wszystkich mieszkańcach, w różnym stopniu. Relacje i to, na co tak długo pracowali, gdzieś wyparowało, a rzeczywistość nabrała szarych. Romańczuk wpadł w wir pracy, byle zarobić na rachunki i wyżywienie, Licho zaś straciło zapał do sprzątania i jakoś tak zmarniało. Krakers gdzieś przepadł, zniknęła Puk, został tylko jeden utopiec i nawet panicz Szczęsny odszedł w niebyt (choć to akurat nie powód do zmartwień). I tylko Tur Brząszczyk – zarządca domu — nadrabia zapałem i humorem.

Ałtorka nie byłaby jednak sobą, gdyby tak to wszystko zostawiła. Po początkowych mało obiecujących stronach i depresyjnej atmosferze pokazuje prawdziwą moc i przewrotność siły niższej. Katalizatorem zmian i momentem niejako przełomowym Tsadkiela, anioł stróż, który tymczasowo dostaje się pod opiekę Konrada. Potem zaś na scenę wkracza Carmilla, spodziewająca się dziecka agentka Romańczuka. Historia zaczyna się rozkręcać i rozrastać, w dosyć ciekawym kierunku. Nic już nie będzie takie samo. Przemianie ulegnie nie tylko codzienne życie, ale przede wszystkim oni sami.

„Siła niższa” to udana kontynuacja, w której znajdziemy wszystko to, co najlepsze ma do zaoferowania Marta Kisiel, jako pisarka, a nawet więcej. Ałtorka posiada niezwykłą umiejętność snucia opowieści, które po prostu wciągają i tak łatwo nie wypuszczają, ani się nie obejrzymy, a czytamy ostatnie zdanie. Pozwala jej na to specyficzny styl, jakim się posługuje, sposób konstrukcji zdań i język, którego używa. Pełno tu ocierających się o absurd komicznych zdarzeń, zabawnych przekomarzań i słownych przepychanek. Liczne opisy i określenie przesiąknięte są ironią i czarnym humorem. Każdy znajdzie coś dla siebie i nie będzie się nudził. Okazji do śmiechu jest bez liku, a i zdarzy się uronić kilka łez.

Na kartach powieści wracają niemal wszyscy bohaterowie „Dożywocia”, ale swoją obecność zaznacza kilka obiecujących postaci, z Turem Brząszczykiem i Tsadkielem na czele, oraz trójką niemieckich żołnierzy. Wyróżniają się nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim podejściem do życia, sposobem wyrażania, czy przypisanym tylko im nawykami. Sprawia to, że albo zyskują naszą sympatię, lub wręcz nie możemy ich zdzierżyć. To drugie akurat tyczy się w głównej mierze Tsadskiela, ale z czasem i jego można polubić. Marta Kisiel umiejętnie zderza nowe postaci ze starymi. Ich relacje, czy zachowanie wobec siebie, prowadzi niejednokrotnie do ciekawych, jak i opłakanych w skutkach sytuacji.

Pod płaszczykiem humorystycznej opowieści fantastycznej, w której nic do końca nie jest poważne, kryje się również coś więcej. Marta Kisiel przemyca kilka prawd życiowych oraz przemyśleń nad życiem. Nad zmieniającą się rzeczywistością oraz tym, co ważne i ważniejsze. Czasem jest to pokazane przez pryzmat poszczególnych postaci, a nieraz bardziej dosadnie, przy użyciu Tura i jego mądrości. Zmiana otoczenia wpłynęła na Konrada i Licho w różnym stopniu. Anioł po stracie Lichotki stracił coś więcej niż tylko miejsce zamieszkania. Teraz, razem z Romańczukiem muszą na nowo zdefiniować, co ich łączy i jaka będzie ich przyszłość. Przemiana potrwa i nie będzie łatwa, ale warta czekania.

Minusem jest długość książki, ale to chyba rzecz, na którą każdy będzie narzekał. Druga sprawa to informacja, o nieplanowaniu kontynuacji. Tym bardziej że nowe informacje, jakie dostarcza „Siła niższa” można rozwinąć. Chodzi tu głównie o motyw dożywotników, o których dowiadujemy się więcej. Konrad nie jest sam. W całej Polsce istnieje wiele podobnych przypadków. Jest też forum, na którym każdy opisuje swoje przeżycia i kompana. Co ciekawe anioł, to tylko jeden z osobników, jakiego można dostać w spadku.

Czy warto sięgnąć po książkę? Zdecydowanie tak, ale warto pamiętać, by najpierw przeczytać „Dożywocie”. Bez lektury pierwszego tomu, wiele rzeczy będzie niezrozumiałych. „Siła niższa” to nastrojowa i zabawna opowieść, pełna ciepła i przesycona magią. Książka, która dostarczy mnóstwo emocji i rozrywki. Zaprawdę czytajcie, Alleluja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz