niedziela, 8 kwietnia 2018

Recenzja: Bagno Szaleńców - Joanna Kanicka

Nieprzewidywalna, kapryśna i śmiertelnie groźna. Zona posiada wiele twarzy i nigdy nie wiadomo, z którą z nich przyjdzie się zmierzyć. Każdy nierozważny krok to czyhające znienacka zagrożenia, które przejawiają się na różne sposoby. Zmutowana fauna i flora, pojawiające się nieoczekiwanie anomalie, emisje oraz ludzie, to zaledwie wycinek tego, z czym trzeba się codziennie mierzyć. Zona niczym prawdziwa władczyni rządzi twardą ręką, nikogo nie oszczędzając, cierpliwa, zazdrosna i pamiętliwa. Przesadna pewność siebie, brak wyobraźni czy arogancja może sprowadzić jej gniew. Jednak ci, którzy przestrzegają praw, mogą liczyć na jej łaskawość i szczodrość.

Zona nie powinna dziwić, przyzwyczaiła już swoich mieszkańców, by spodziewać się niespodziewanego. Mimo to zdarza jej się czasem zaskoczyć i wprawić w osłupienie. Zielony i Łazik, nie należą może do weteranów, ale swoje widzieli i przeżyli, są świadkami czegoś zdumiewającego. Przez okno na 1 piętrze wpada wartościowy artefakt. Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic. Takie coś, każdemu może namieszać w głowie. Sytuacja szybko się wyjaśnia, choć nie obędzie się bez problemów. Spotkanie z niejakim Kosą przeradza się w wyprawę do Doliny Mroku. Tak, to już jednak bywa w Zonie, że pierwsze wrażenie bywa mylne. Proste i dobrze płatne zlecenie szybko zmienia się w walkę o przetrwanie. Grupa staje przed nie lada wyzwaniem i będzie musiała sporo się natrudzić, by dotrzeć do celu.

"Bagno Szaleńców", debiutancka powieść Joanny Kanickiej, pierwszej kobiety w Fabrycznej Zonie, to prosta, ale dobrze poprowadzona opowieść, w której splatają się losy kilku postaci. Autorka korzysta z utartych schematów, rozbudowując je i przekształcając według potrzeb. Dobrze wie, o czym chce pisać, jaki kierunek ma obrać fabuła, tak by wciągnąć i zaciekawić, nie zdradzając za szybko zbyt wiele. Poza głównym wątkiem, na którym opiera się cała książka, znajdziemy również kilka pobocznych, ciekawie zawiązanych i stanowiących integralną część. Choć momentami całość wydaje się przewidywalna, do ostatniej strony nie można być niczego pewnym, a samo zakończenie jest jednocześnie szczęśliwe i gorzkie. Taka już niestety jest Zona.

Historia jest dynamiczna, poprowadzona odpowiednim tempem, tak by czytelnik bez problemu nadążył za rozgrywającymi się wydarzeniami i w niczym nie pogubił. W trakcie lektury nie ma może zbyt wielu zwrotów akcji czy momentów przełomowych, ale czytelnik będzie zaskakiwany. Narracja podzielona została na pierwszoosobową, poprzez osobę Zielonego oraz trzecioosobową. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie niektórych sytuacji z dwóch punktów widzenia. Kanicka nie nudzi, ale intryguje i wciąga, w czym pomaga przejrzysty i zajmujący styl pisania. Mamy czarny humor, odpowiedni klimat i świetnie oddaną atmosferę Zony, z uczuciem grozy i niewiadomego. Znajdzie się kilka niedociągnięć czy niespójności, ale trzeba pamiętać, że to debiut. Autorka ma czas, by poprawić swój warsztat w kolejnych książkach.

Nie można narzekać na brak bohaterów. Tych znajdzie się kilku, wyrazistych i ciekawie poprowadzonych. Nie ma tu jednej wyróżniającej się postaci, a cała grupa. Zwykli ludzie, z wadami i problemami, prześladowani przez przeszłość, która determinuje ich obecne życie. Każdy z członków wyprawy jest zróżnicowany pod wieloma względami i charakteryzuje się czymś innym. Jednocześnie są to cechy, dzięki którym nawzajem się uzupełniają i wnoszą coś do drużyny. Istotną postacią jest oczywiście Zona, której poświęcono dużo uwagi. Liczne opisy są sugestywne i plastyczne. Zarówno jeśli chodzi o zamieszkujące ją faunę jak i florę, zjawiska i anomalie, czy sytuację społeczno-polityczną.

Powieść Kanickiej to udany i solidny debiut, który czyta się szybko i dostarcza odpowiedniej dawki rozrywki. Historia i bohaterowie posiadają spory potencjał. Mam nadzieję, że kolejna książka to tylko kwestia czasu. Autorka mocno zaznacza swoją obecność wśród reszty autorów Fabrycznej Zony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz