sobota, 25 czerwca 2011

Interświat - Neil Gaiman, Michael Reaves [recenzja]

Od wieków między dwiema potęgami, magią i techniką, toczy się walka o władzę nad multiuniwersum. Niepozorny nastolatek odkrywa w sobie niesamowitą umiejętność. Joey Harker, wraz alternatywnymi wersjami samego siebie, zrobi wszystko, aby równowaga między światami została utrzymana.

Nigdy nie wiadomo, co powstanie, gdy zaczną ze sobą pracować pisarze charakteryzujący się odmiennymi stylami i tworzący w nieco różnych gatunkach. Neil Gaiman kojarzony jest przez rzeszę czytelników głównie z literaturą fantasy. Michael Reaves to autor powieści z gatunku science-fiction, specjalizujący się w pisaniu scenariuszy do seriali i tworzeniu książek obejmujących swą fabułą świat znany z „Gwiezdnych wojen”. Dwaj pisarze, łącząc nieograniczony potencjał wyobraźni i talentu pisarskiego, stworzyli niesamowite uniwersum. Mamy w nim zarówno magię, jak i technikę, zaawansowane wynalazki i potężne zaklęcia oraz statki poruszające się w przestrzeni między światami. Ale przede wszystkim zaskakującą fabułę, pełną zwrotów akcję — skrzącą Gaimanowskim humorem i jednocześnie powagą Reavesa.

Główny bohater to z pozoru typowy amerykański nastolatek. Jak inni w jego wieku przechodzi okres buntu, ma różne potrzeby i kłopoty. W szkole nie idzie mu za dobrze, w kontaktach z dziewczynami sprawa wygląda jeszcze gorzej. Jednak to nie są jego największe zmartwienia. Joey Harker posiada bowiem umiejętność, która wyróżnia go spośród rówieśników… potrafi się zgubić dosłownie wszędzie. Czy to we własnym domu, czy w drodze na lekcje. Potrafi nawet zginąć, idąc do skrzynki pocztowej. Wydaje się to niemożliwe, a jednak. Joey jest przykładem osoby, która umiejętność tę opanowała do perfekcji. Cóż, matka natura poskąpiła mu zmysłu orientacji. Chłopiec nie tylko myli kierunki świata, ale także nie odróżnia stron, lewej od prawej.

Prawdziwe znaczenie braku zmysłu orientacji Joey pozna jednak dopiero w chwili, gdy podczas zajęć terenowych zabłądzi… na innej Ziemi. Joey posiada bowiem unikalny dar wędrowania, potrafi podróżować pomiędzy różnymi światami, alternatywnymi wersjami Ziemi. Zostając Wędrowcem, staje przed szansą poznania samego siebie i swojego miejsca w świecie. Już pierwsza wyprawa zmienia jego dotychczasowe postrzeganie otoczenia. Odkrywa, że istnieje wiele równoległych światów, miliony alternatywnych wersji Ziemi. W jednych panuje magia, w innych najważniejsza jest technika. Są i takie, w których oba kierunki rozwoju się równoważą. Istnieją jednak także siły, które dążą do zdobycia całego multiuniwersum — przesiąknięta magią Hegemonia RUN i stechnicyzowane Binarium.

Na szczęście jest też organizacja partyzancka walcząca o utrzymanie równowagi. To Interświat, złożony z Wędrowców takich jak Joey. Wszyscy oni to tak naprawdę Joey i jego alternatywne wersje z różnych Ziemi. Mamy więc osoby o odmiennych płciach i w różnym wieku, posiadające pióra zamiast włosów, z anielskimi skrzydłami, półroboty, istoty pochodzące od dzikich zwierząt, a nawet centaury czy osoby ze świata, gdzie grawitacja jest kilkakrotnie większa niż na naszej Ziemi. A do tego każde z nich posiada własne, unikalne imię, będące wariacją na temat imienia Joseph. Już samo to sprawia, że „Interświat” jest niezwykle ciekawy.

Joey dojrzewa przez całą książkę do roli, jaką jest bycie jednym z agentów Interświata, pełnoprawnym Wędrowcem. Ucząc się na własnych błędach, musi pokazać, że jest godzien mocy, jaką został obdarzony i sprostać swemu przeznaczeniu. Najlepszych lekcji udziela samo życie, o czym Harker przekona się niejednokrotnie w bardzo tragiczny sposób. Namęczy się, żeby zdobyć zaufanie ludzi, którzy, z początku obcy, ostatecznie staną się dla niego jedyną prawdziwą rodziną. Musi wykazać się nie lada odwagą w obliczu niebezpieczeństwa, pokazać, czym jest honor, oddanie przyjaciołom i walka w słusznej sprawie. Joey stanie twarzą w twarz z siłami Hegemonii RUN i agentami Binarium. Będzie musiał wybierać miedzy tym, co łatwe i przyjemne a tym, co słuszne i ważne, jednak najeżone trudnościami. Zyska prawdziwych przyjaciół i wiernego mudlufa, tajemniczego stwora, który stanie się jego towarzyszem.

„Interświat” to momentami naprawdę dziwna, tajemnicza, ale przede wszystkim niezwykle interesująca i wciągająca książka. Dobrze i ciekawie napisana, z bohaterami, których można kochać albo nienawidzić, z wciągającą fabułą, pełną zwrotów akcji i śmiesznych sytuacji. Czytanie dzieła będącego wynikiem współpracy dwóch tak wybitnych umysłów, obdarzonych niesamowicie fantazyjną wyobraźnią to prawdziwa przyjemność.

Jednak Ci, którzy sięgną po książkę Gaimana i Reavesa, muszą wiedzieć, że jest to pozycja przeznaczona raczej dla młodszych odbiorców. „Interświat” ma prostą i schematyczną fabułę oraz bohatera, którego nie imają się kule i zawsze wychodzi cało z najgorszych opresji. Nie ma tu wzniosłych przemyśleń, dwoistości charakterów — czarne jest czarne, a białe jest białe, brak odcieni pośrednich. Pomimo tego warto tę książkę przeczytać. Nie jest ważne, ile masz lat i z jakiej Ziemi pochodzisz, jeśli szukasz czegoś lekkiego i ciekawego do czytania, właśnie to znalazłeś.

Recenzja pojawiła się jakiś czas temu na portalu Histmag.org

Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:

1 komentarz:

  1. Heh, szkoda, że dla młodszych, bo fabuła brzmi ciekawie i ma potencjał. Ale tak... pewnie nie sięgnę, za stara jestem już ;P :)

    OdpowiedzUsuń