Filip Engell –
niedoszły władca Otchłani – powrócił do swojego normalnego,
śmiertelnego życia. Jednak czas spędzony w Piekle zmienił go nie do
poznania; to już nie ten sam miły i uczynny chłopak. Coraz częściej daje
o sobie znać ciemna strona jego osobowości. Co ciekawe, tęskni on za
miejscem, z którego udało mu się dopiero co wyrwać. No i za piękną
Satiną... chyba głównie za nią. Na jego szczęście (a raczej
nieszczęście) otrzymuje on ofertę nie do odrzucenia – możliwość powrotu
na włości Lucyfera. Nie jest to bynajmniej wycieczka. Sprawa jest
naprawdę poważna – ktoś okradł Śmierć. Mortimer wzywa Filipa, by ten
odnalazł jego stuścienną kostkę – artefakt o niezwykłej mocy, służący do
obliczania długości ludzkiego życia. Engell razem z Satiną wyruszają na
poszukiwania tytułowej kostki śmierci; przedmiot trzeba jak najszybciej
znaleźć, w przeciwnym wypadku światu grozi prawdziwa katastrofa –
epidemia nieśmiertelności.
„Kostka śmierci”, kontynuacja „Ucznia
diabła”, to lektura równie pasjonująca, ekscytująca i przewrotna jak jej
poprzedniczka. Andersen potwierdza tylko swój talent pisarski i
umiejętność kreowania barwnych i wciągających opowieści. Fabuła w drugim
tomie jest spójna, klimatyczna i odpowiednio prowadzona, ale też dużo
bardziej ponura i odmalowana w ciemniejszych kolorach, a zważywszy wokół
jakich spraw się kręci, wydaje się to pożądane. Na pierwszy plan wysuwa
się postać Mortimera, czyli Śmierci, dotąd słabo przedstawiona i
opisana. Filip w trakcie poszukiwań kostki nie tylko lepiej ją poznaje,
ale również dowiaduje się o sobie rzeczy, których by nie podejrzewał.
Sytuacje, w jakich się znajdzie będą wymagały od niego wiele poświęcenia
i wyrzeczeń oraz podejmowania trudnych decyzji.
Treść „Kostki…”
jest równie zajmująca i wciągająca, jak „Ucznia”. Intryga jest sprawnie
i kunsztownie prowadzona od samego początku i trzyma cały czas w
napięciu. Mamy kilka naprawdę niespodziewanych zwrotów akcji i przełomów
w fabule, dzięki którym nie wiadomo jak to wszystko się zakończy.
Prosty i zrozumiały język, odpowiednia doza czarnego humoru i dobre
dialogi umożliwiają przyjemną lekturę. Bohaterowie w trakcie „śledztwa”
przemierzają tereny Piekła dotąd nieznane, ale i miejsca zupełnie nowe,
jak choćby Czyściec. Każde z nich dostarcza nowych wiadomości na temat
świata, po którym poruszają się bohaterowie. Liczne opisy, jakie
pojawiają się w trakcie tej podróży są dopracowane i wiarygodne, co
pozwala bez problemu wyobrazić sobie jak to wszystko mogłoby wyglądać.Wieź między Filipem i Satiną jeszcze bardziej się zacieśnia. Wątek miłosny jest dobrze wkomponowany w cała historię i bardzo taktownie przedstawiony. Po raz kolejny znajdziemy w książce refleksje na temat życia, a w szczególności rodziny i tego, jak jest ważna. Bardzo dużo uwagi poświęca Andersen śmierci, temu, czym jest i jak ją pojmują ludzie. Wszystko to przedstawione jest przejrzyście i zrozumiale.
Kolejna część cyklu „Wielka wojna diabłów”, jako kontynuacja wypada dobrze. Lektura znowu dostarcza mnóstwa rozrywki i pozwala ciekawie spędzić czas. Idealna pozycja dla osób, szukających czegoś lekkiego do czytania.
Recenzja ukazała się na portalu:
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Wielka wojna diabłów (#2 w serii)
Tłumaczenie: Frank Jaszuński
Miejsce wydania: Warszawa
Tytuł oryginalny: Der store djaevelkrig: Doedens terning
Format: 135x200 mm
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7686-052-7
Wydanie: I
Data wydania: czerwiec 2011
Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:
Przyznam, że pierwszy raz o książce przeczytałam, ponieważ przyciągnęła mnie okładka... Bądź co bądź, stare porzekadło jest nadal aktualne.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się motyw losowości, co do długości ludzkiego życia. Zawsze mnie zastanawia, jak otwarty trzeba mieć umysł, by wymyślić coś tak ciekawego, a jednocześnie banalnego. Uwielbiam idee, które zmuszają mnie do pomyślenia "Dlaczego ja na to nie wpadłam?" Po książki zapewne sięgnę, gdy doba jakoś magicznie się wydłuży.
Słyszałam o tej serii i mam ochotę na lekturę :)
OdpowiedzUsuńOd dawna przymierzam się do tej serii, świetna recenzja
OdpowiedzUsuń