Brent Weeks od czasów swojej debiutanckiej powieści wyraźnie ewoluował jako twórca, jego styl oraz umiejętności pisarskie wyraźnie się poprawiły. Widać to dokładnie w jego najnowszej powieści, drugim tomie cyklu „Powiernik Światła”, która udowadnia, że z książki na książkę jest po prostu coraz lepszy. „Oślepiający nóż” kontynuuje historię z poprzedniego tomu, rozpoczynając opowieść niemal w tym samym momencie, w jakim ją opuściliśmy. Jeśli nie czytaliście pierwszej częście, ta recenzja nie jest dla was, bo zawarte w niej informacje mogą dotyczyć również poprzedniczki.
Świat stanął w obliczu kryzysu i tylko Pryzmat widzi, jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad siedmioma satrapiami. Kolejne kolory wyrywają się spod kontroli, a niegdyś pokonane bóstwa manifestują swoją obecność. Zbliża się wojna, a jej pierwszym zwiastunem była bitwa o Garriston, która pochłonęła mnóstwo ofiar i przyniosła ogromne zniszczenia. Gavin Guile prowadzi pięćdziesiąt tysięcy uchodźców, musi znaleźć im nowy dom i jednocześnie rozwiązać własne problemy. Syn z nieprawego łoża, z którym nie wie, co zrobić, była narzeczona, która być może poznała jego prawdziwą tożsamość i magia, która powoli zaczyna go opuszczać.
Kip wyrusza do Chromeri, ma dołączyć do Czarnej Gwardii, elitarnej straży chroniącej Pryzmata oraz Biel. Rzeczywistość okazuje się inna niż sądził, czeka go wiele wyrzeczeń i mnóstwo pracy, aby dołączyć do elity. Bycie bękartem dostarcza mu tylko kolejnych problemów, gdy staje się obiektem zainteresowania Androssa Guila. Kip musi nauczyć się walczyć i rozwinąć swoje umiejętności krzesania, ale i stawić czoła nieznanemu przeciwnikowi, który dybie na jego życie. Tymczasem Gavin z pomocą Karris stara się ocalić uchodźców i przy okazji uratować świat przed Księciem Barw, póki nie utraci do końca swych mocy. Czasu jest jednak coraz mniej.
„Oślepiający nóż” to nakreślona z rozmachem epicka fantasy, dobrze przemyślana, zaskakująca, momentami zabawna i dostarczająca odpowiednich wrażeń. Polityka, dworskie intrygi, magia oparta na krzesaniu kolorów, zbliżająca się wojna, pościgi, potyczki i zapierające dech w piersi walki, na miecze, słowa i kolory. Sekrety wychodzą na jaw, pojawia się na nowo nadzieja, przyjaciele stają się wrogami, przeciwnicy sprzymierzeńcami, a niektóre rany nareszcie zostają uleczone. Wielkie i przełomowe chwile, radość zwycięstwa i gorycz porażki. Na ponad dziewięciuset stronach, podzielonych na 115 rozdziałów, dzieje się bardzo dużo i nie można narzekać na nudę.
Weeks eksploruje wcześniej poznany świat pod względem historyczno-geograficznym, mitologicznym, społeczno-kulturowym, jak i magicznym. Uniwersum, jakie stworzył, przypomina swoim kształtem i sposobem zarządzania tereny śródziemnomorskie. Siedem satrapii, z których każda posiada swój kolor, połączone są koalicją i osobą Pryzmata oraz Bieli stojących na jej czele. Drugi tom daje lepszy wgląd w system magiczny stworzony przez autora niż miało to miejsce w „Czarnym Pryzmacie”. Okazuje się, że kolory i ich krzesanie jest czymś dużo bardziej złożonym i dającym ogromne możliwości, ale i niosącym spore niebezpieczeństwo. Widzimy jak Kip eksperymentuje z nowymi zdolnościami, ale jednocześnie jesteśmy świadkami tego, jak Gavin traci kolejne kolory. Poza krzesaniem autor wprowadza kilka naprawdę ciekawych magicznych artefaktów, takich jak tytułowy oślepiający nóż czy talie kart, o interesujących atrybutach, do gry zwanej „Dziewięć Króli”.
Książka Weeksa to typowa opowieść fantasy, w której pojawiają się znane schematy, ale znaczenie ma tutaj sposób, w jaki zostały wykorzystane. Kompleksowa narracja pozwala na poznanie kilku różnych punktów widzenia, autor porusza się pomiędzy głównymi postaciami, jak również jednostkami pobocznymi, równie ważnymi dla całej historii. Wychodzi mu to sprawnie dzięki krótkim i treściwym rozdziałom. Mamy sporo naprawdę niezłych przełomów i punktów zwrotnych, zaskakujących i zmieniających nasz tok myślenia, dzięki czemu nie wiadomo, jak potoczy się cała opowieść. Jednym z najważniejszych elementów poza magią są bohaterowie, świetnie skonstruowani, żywi i widoczni. Weeks pokazuje ich wady, chwile słabości, co sprawia, że są nam jeszcze bliżsi i chcemy poznać ich dalsze losy.
Powieść Brenta Weeksa stanowi udany sequel: trzymający w napięciu, który nie tylko dostarcza sporej dawki rozrywki, ale i skłania do myślenia. Wszyscy, którzy czekali na kolejny tom „Powiernika światła”, będą zadowoleni.
Świat stanął w obliczu kryzysu i tylko Pryzmat widzi, jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad siedmioma satrapiami. Kolejne kolory wyrywają się spod kontroli, a niegdyś pokonane bóstwa manifestują swoją obecność. Zbliża się wojna, a jej pierwszym zwiastunem była bitwa o Garriston, która pochłonęła mnóstwo ofiar i przyniosła ogromne zniszczenia. Gavin Guile prowadzi pięćdziesiąt tysięcy uchodźców, musi znaleźć im nowy dom i jednocześnie rozwiązać własne problemy. Syn z nieprawego łoża, z którym nie wie, co zrobić, była narzeczona, która być może poznała jego prawdziwą tożsamość i magia, która powoli zaczyna go opuszczać.
Kip wyrusza do Chromeri, ma dołączyć do Czarnej Gwardii, elitarnej straży chroniącej Pryzmata oraz Biel. Rzeczywistość okazuje się inna niż sądził, czeka go wiele wyrzeczeń i mnóstwo pracy, aby dołączyć do elity. Bycie bękartem dostarcza mu tylko kolejnych problemów, gdy staje się obiektem zainteresowania Androssa Guila. Kip musi nauczyć się walczyć i rozwinąć swoje umiejętności krzesania, ale i stawić czoła nieznanemu przeciwnikowi, który dybie na jego życie. Tymczasem Gavin z pomocą Karris stara się ocalić uchodźców i przy okazji uratować świat przed Księciem Barw, póki nie utraci do końca swych mocy. Czasu jest jednak coraz mniej.
„Oślepiający nóż” to nakreślona z rozmachem epicka fantasy, dobrze przemyślana, zaskakująca, momentami zabawna i dostarczająca odpowiednich wrażeń. Polityka, dworskie intrygi, magia oparta na krzesaniu kolorów, zbliżająca się wojna, pościgi, potyczki i zapierające dech w piersi walki, na miecze, słowa i kolory. Sekrety wychodzą na jaw, pojawia się na nowo nadzieja, przyjaciele stają się wrogami, przeciwnicy sprzymierzeńcami, a niektóre rany nareszcie zostają uleczone. Wielkie i przełomowe chwile, radość zwycięstwa i gorycz porażki. Na ponad dziewięciuset stronach, podzielonych na 115 rozdziałów, dzieje się bardzo dużo i nie można narzekać na nudę.
Weeks eksploruje wcześniej poznany świat pod względem historyczno-geograficznym, mitologicznym, społeczno-kulturowym, jak i magicznym. Uniwersum, jakie stworzył, przypomina swoim kształtem i sposobem zarządzania tereny śródziemnomorskie. Siedem satrapii, z których każda posiada swój kolor, połączone są koalicją i osobą Pryzmata oraz Bieli stojących na jej czele. Drugi tom daje lepszy wgląd w system magiczny stworzony przez autora niż miało to miejsce w „Czarnym Pryzmacie”. Okazuje się, że kolory i ich krzesanie jest czymś dużo bardziej złożonym i dającym ogromne możliwości, ale i niosącym spore niebezpieczeństwo. Widzimy jak Kip eksperymentuje z nowymi zdolnościami, ale jednocześnie jesteśmy świadkami tego, jak Gavin traci kolejne kolory. Poza krzesaniem autor wprowadza kilka naprawdę ciekawych magicznych artefaktów, takich jak tytułowy oślepiający nóż czy talie kart, o interesujących atrybutach, do gry zwanej „Dziewięć Króli”.
Książka Weeksa to typowa opowieść fantasy, w której pojawiają się znane schematy, ale znaczenie ma tutaj sposób, w jaki zostały wykorzystane. Kompleksowa narracja pozwala na poznanie kilku różnych punktów widzenia, autor porusza się pomiędzy głównymi postaciami, jak również jednostkami pobocznymi, równie ważnymi dla całej historii. Wychodzi mu to sprawnie dzięki krótkim i treściwym rozdziałom. Mamy sporo naprawdę niezłych przełomów i punktów zwrotnych, zaskakujących i zmieniających nasz tok myślenia, dzięki czemu nie wiadomo, jak potoczy się cała opowieść. Jednym z najważniejszych elementów poza magią są bohaterowie, świetnie skonstruowani, żywi i widoczni. Weeks pokazuje ich wady, chwile słabości, co sprawia, że są nam jeszcze bliżsi i chcemy poznać ich dalsze losy.
Powieść Brenta Weeksa stanowi udany sequel: trzymający w napięciu, który nie tylko dostarcza sporej dawki rozrywki, ale i skłania do myślenia. Wszyscy, którzy czekali na kolejny tom „Powiernika światła”, będą zadowoleni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz