poniedziałek, 9 czerwca 2014

Recenzja: Dziedzictwo przodków - Suren Cormudian

Dmitrij Glukhovsky w swoich książkach kreuje postapokaliptyczną wizję świata zniszczonego przez broń jądrową, i to, co nastąpiło później, zmieniając na zawsze oblicze tego, co znamy. „Metro 2033” porusza dokładnością i oczarowuje budową, a świat przedstawiony imponuje rozmachem oraz ilością zmiennych, co przekłada się na spory potencjał. Ogromna popularność, zarówno wspomnianej książki, jak i jej kontynuacji, pozwoliła na powołanie do życia międzynarodowego projektu Uniwersum Metro 2033. Swoistej akcji dla twórców mającej na celu jak najlepsze wyeksploatowanie tego, co stworzył rosyjski pisarz. Autorzy biorący w niej udział nie skupiają się tylko na koncepcji Glukhovsky’ego, idą dalej, dodając własne pomysły, rozszerzając niektóre elementy, zmieniając miejsce akcji oraz rozbudowując znany świat o kolejne lokacje. „Dziedzictwo przodków”, to kolejny tytuł w serii, który wprowadza coś nowego, z czym dotąd się nie spotkaliśmy.

Miasto twierdza Königsberg skrywa wiele tajemnic i sekretów sięgających czasów II wojny światowej, czasem jednak niektóre z nich lepiej zostawić w spokoju. Podziemia Kalingradu pełne są bunkrów, magazynów, dziwnych przejść i innych instalacji wojskowych, pozostałych po obecności w Prusach Wschodnich nazistów. Porzucone, zapomniane i nadal niebezpieczne stały się w niedalekiej przyszłości ostatnim bastionem przetrwania dla garstki ludzi. Bowiem świat tak dobrze nam znany przestał istnieć, a ci którym udało się przeżyć musieli zejść pod powierzchnię. Wśród nich jest Sasza Zagórski jeden z pierwszych „lokatorów’, który skrywa własną mroczną przeszłość, i jednocześnie cały czas odkrywa nowe tajemnice fortu. Jednak teraz kilkanaście lat po katastrofie, na mieszkańców czyha nowe zagrożenie, nieznane wojsko dokonało desantu i ma jeden cel - odzyskać dziedzictwo przodków. Za wszelką cenę, niezależnie od tego, co przyniosą ich działania i nie patrząc na ofiary. Kto wyjdzie zwycięsko, a kto będzie musiał ulec silniejszemu? Rozpoczyna się walka z czasem, własnymi słabościami i tym, co czyha w podziemiach.

„Dziedzictwo przodków” Surena Cormudiana, to kolejna książka z Uniwersum Metro 2033, którą dostali w swoje ręce czytelnicy z Polski i na pewno nie ostatnia. Powieść tym razem przenosi nas z tunelów rosyjskiego metra do obwodu kalingradzkiego, którego podziemia pełne są różnego rodzaju poniemieckich bunkrów, schronów i magazynów. Dzięki szerokiej wiedzy autor wie, o czym chce pisać i jak to przelać na papier, dzięki czemu jego historia jest przemyślana i co ważne przekonująca. Od samego początku trzyma w napięciu, jest dynamiczna, a w trakcie lektury trafimy na kilka naprawdę dobrych zwrotów i przełomów. Niektóre mogą zaskoczyć, inne wydadzą się mało odkrywcze, ale kilka może zmrozić krew. Mamy mroczny i pełen grozy klimat, całość zaś odmalowana została w ciemnych barwach, i nieustannie towarzysz nam aura tajemnicy, strach przed jutrem i niewiadomym.

Fabuła została nakreślona dosyć pomysłowo, dzięki sporej wyobraźni oraz umiejętnym wykorzystaniu znanych faktów Cormudian bez problemu odnajduje się w tym, co pisze, i wie w jakim kierunku ma iść. Podziemne kompleksy pozostawione przez nazistów dają naprawdę duże możliwości dla rozwoju historii. Liczne sekrety, zagadki i tajemnice, nadal czekające na tego, który podejmie wyzwanie i ruszy tropem tego, co ukryli poprzedni lokatorzy. Wszystko to wpływa na wyobraźnię, emocje dodatkowo potęguje wiadomość o nieznanym wojsku. Dotąd zwaśnione grupy ocalałych muszę podjąć wspólną walkę z nowym przeciwnikiem, a nie będzie łatwo. Bohaterowie nie tylko staną naprzeciw tego, co czyha na powierzchni, ale i tego, co znajdą w nieznanych dotąd korytarzach i przejściach piątego fortu. Czymś, co czekało na odkrycie od końca wojny.

W książce znajdziemy również przemyślenia nad życiem i tym jak zmieniło się ono w ciągu lat jakie minęły od katastrofy, nad tym, co teraz reprezentuje sobą ludzkość. Taki zabieg wpływa dodatkowo na jakość lektury, tym bardziej, że nie jest to nachalnie przedstawiane. Autor dostarcza również mnóstwo informacji na temat historii Kalingradu, uzbrojenia jakie pojawia się w trakcie lektury i przytacza inne przydatne fakty.

Książka Cormudiana to całkiem udana pozycja, dobrze wpasowująca się do uniwersum stworzonego przez Glukhosky’ego. Autor pozwala nam zobaczyć całkiem różną wizją od tych, które dotąd poznaliśmy, dzięki czemu widzimy inny zakątek Ziemi. Miłośnicy poprzednich książek z serii powinni być zadowoleni.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję :

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz