niedziela, 22 czerwca 2014

Recenzja: Pakt złodziejki - Ari Marmell

Adrienne Satti, młoda kobieta, która posiada wiele imion i tyleż samo twarzy, co pozwala jej bez problemu wtopić się w otoczenie i przy okazji zapełnić sakiewkę. Gdziekolwiek się pojawi nie można liczyć na spokój, zawsze dzieje się coś, co zakłóca porządek, i nie ważne, że czasem pozostaje bez winy; kłopoty zdają się podążać jej tropem. Utalentowana i jednocześnie zuchwała złodziejka zdobyła określoną renomę i sławę wśród złodziejskiej braci, oraz przydomek, którym może się poszczycić. Postrzelona, z rapierem w dłoni, ciętym językiem i boską pomocą Olguna stara się wieść w miarę normalne życie. Splot nieoczekiwanych zdarzeń i spotkań zaburza ten porządek rzeczy.

Przeszłość, o której chciała szybko zapomnieć zaczyna o sobie ponownie przypominać i zaczyna robić się niebezpiecznie. Davillion z wizytą odwiedza Arcybiskup, który zdaje się dobrym celem dla Adrienne, w międzyczasie jej własna gildia próbuje ją złapać i zabić, a straż miejska usilnie chce ją pojmać by nie sprawiała kłopotów. Nadepnęła komuś na odcisk, okradł nie tę osobę, co trzeba? Najbliższe dni zapowiadają się co najmniej ciekawie, nie ma co mówić o spokoju i łatwej okazji do zarobku. Czas pokaże, co tak naprawdę stało się tej pamiętnej nocy, kiedy wszystko na czym jej zależało spłynęło krwią.

Powieść amerykańskiego pisarza Ari Marmella, to całkiem dobra lektura, w której znajdziemy specyficzne poczucie humoru i zabawne sytuacje, zaskakujące przewroty i mnóstwo akcji oraz aurę grozy i mroczny klimat. „Pakt złodziejki” mylnie szufladkuje się wyłącznie jako powieść fantasy, bo w rzeczywistości znajdziemy tutaj elementy powieści awanturniczej, z gatunku płaszcza i szpady, kryminału, grozy i satyry socjospołecznej. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i nie powinien się nudzić. Książka została sklasyfikowana jako powieść fantasy dla młodzieży, jednak patrząc na konstrukcje języka i scenerie, które momentami przewijają się w trakcie lektury zdaje się wskazywać na nieco starszego czytelnika

Fabuła jest dosyć schematyczna, oparta o kilka dosyć znanych w literaturze fantasy motywów, które często są wykorzystywane. Jednak tym, co ją wyróżnia to sposób ukazania religii oraz jej wpływu na życie poszczególnych jednostek i całych grup. Mamy wgląd w historię i zasady rządzące tym aspektem życia mieszkańców, opis bóstw i tego jak należy je czcić. Zresztą sam wątek religijny stanowi główny i nieodłączny element książki, który nawiasem mówiąc nie został w pełni wyjaśniony i ukazany w tym tomie. Akcja od samego początku jest może nie tyle wartka, ale cały czas coś się dzieje. Znajdziemy w środku mnóstwo potyczek i bijatyk, ucieczek i pościgów, oraz trudnych do jednoznacznego wyjaśnienia sytuacji. Wszystkie te elementy dodają odpowiednich wrażeń, czemu pomaga towarzyszące napięcie. Zastrzeżenia można mieć do chronologii i chaosu jaki momentami ona wywołuje. Naprzemiennie śledzimy to, co dzieje się aktualnie oraz retrospekcje ukazujące przeszłe życie Adrienne, co nie musi pozytywnie wpływać na zrozumienie historii. Momentami łapałem się na tym, że musiałem wracać do poprzedniego rozdziału.

Kreacja bohaterów jest dosyć interesująca i dobra, ale tak naprawdę na uwagę zasługuję jedynie główna bohaterka, która wyróżnia się i daje o sobie znać. Muszę przyznać, że Postrzelona przypomina mi trochę Ciernia Camorry czyli Locke’a Lamorę. Bezczelna i wyrafinowana w swych kradzieżach, posługująca się własnym kodeksem moralnym i momentami dosyć beztrosko podchodząca do życia. Jednocześnie zaradna, energiczna i dobrze wiedząca jak zadbać o siebie, przyjaciół i oczywiście pełną sakiewkę. Dodatkowo na plus zaliczyć można jej „rozmowy” z Olgunem, które wnoszą naprawdę wiele do całej historii.

Ari Marmell przedstawia złożony i intrygujący świat, nakreśloną z wprawą opowieść, która dostarcza rozrywki. Krótka i pomysłowa opowieść, lekka i zabawna, ale jednocześnie mroczna i przewrotna, którą czyta się szybko. Mimo, że lektura pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, mamy do czynienia z satysfakcjonującym zakończeniem. Miejmy nadzieję, że Fabryka Słów, nie każe długo czekać na kontynuację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz