Święte miasto Othir dla jednych jest dobrym miejscem do życia, dla innych to oaza zepsucia i zdrady, gdzie niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Są jednak jednostki, dla których to idealne warunki by bez przeszkód żyć i poruszać się niezauważonym. Pośród cieni zalęgających wśród ulic i alejek porusza się Caim, zabójca cieszący się zasłużoną reputacją człowieka, na którym można polegać. Kolejne rutynowe zlecenie nie różni się niczym od wielu mu podobnych. Jednak wszystko do czasu. Caim zostaje wplątany w sam środek spisku, który zatrzęsie posadami całego miasta, z władzami na czele.
Kiedy walczysz o przetrwanie nie patrzysz na środki i to, co oferuje ci los. Mając za towarzyszy Josephine, córkę człowieka, którego zlecono mu zabić oraz Kit, niematerialną istotę, którą tylko on widzi Caim musi stawić czoła nieznanemu i groźnemu przeciwnikowi, wspieranemu przez skorumpowanych strażników i bezlitosnego mordercę parającego się czarami. Polityczne intrygi i korupcja, magia i religia, pościgi po dachach i bezdrożach, potyczki w ciemnych zaułkach i walka na noże, sekret, który tylko czeka na odkrycie. Los czasami naprawdę potrafi zakpić z człowieka.
Jon Sprunk oddaje w ręce czytelników pierwszy tom przewrotnej i niesamowitej „Trylogii Cienia”, opowieści o zemście i poszukiwaniu sprawiedliwości, w której na nowo odżywa wszystko to, czym jest ‘magia i miecz’. „Syn Cienia” stanowi udaną mieszankę mrocznej fantasy i powieści przygodowej; to mocny i udany debiut, z oryginalnymi bohaterami, ciekawie nakreślonym światem oraz historią napakowaną akcją, która momentalnie wciąga. Styl autora to jeden z niewątpliwych plusów książki i powód, dla którego książka tak dobrze się czyta. Autor wykorzystał dosyć popularne i często używane motywy – dama w opresji, wielka polityka i dworskie intrygi, bohater, który przechodzi przemianę. Sprunk robi to jednak w taki sposób by wyciągnąć z nich to, co najlepsze i przekształcić według własnego uznania i pomysłu, dzięki czemu otrzymaliśmy porywającą, zabawną i wstrząsająca historię.
„Syn Cienia” to pozycja napisana w sposób sprawny i bezpretensjonalny, nastawiona na przedstawienie historii, którą autor miał w zamyśle i nic poza tym. Fabuła i sposób prowadzenia narracji jest przemyślany, a sama akcja ze swoimi przewrotami i przełomami jest wartka i nieustannie trzyma w napięciu. Pomagają w tym dobrze skonstruowane dialogi okraszone szczyptą czarnego humoru i dopełnione niesamowitymi oraz wymownymi opisami. Wspaniałe i dające niesamowite wrażenie sceny potyczek i starć to jeden z atutów prozy Sprunka, który potrafi przedstawić je w sposób niebywale barwny i obrazowy, dzięki czemu w trakcie lektury pobudzają wyobraźnię i dostarczają niemałych wrażeń. Szczególnie widoczne jest to, gdy na scenie pokazuje się Caim, ze swoim umiejętnościami manipulowania cieniem bądź Levictus. Zdarzają się niestety sceny zbędne i niepotrzebne, które do fabuły tak naprawdę nie wnoszą nic i spokojnie można je było pominąć – na szczęście jest ich niewiele.
Dobra opowieść potrzebuje intrygujących bohaterów, których łatwo można polubić, a nawet utożsamić się. W książce znajdziemy kilka takich osób, choć może nie oryginalnych, ale nadal interesujących. Caim, główny protagonista nie jest bohaterem, raczej antybohaterem, prześladowany przez duchy przeszłości i pewną istotę, dzięki której tylko zachował resztki człowieczeństwa. Postać na swój sposób ciekawa i dynamiczna, naznaczona przez los i pochodzenie, które musi zaakceptować by osiągnąć swój potencjał. Podobnie jest z żeńską bohaterką, Josephine, bogatą i rozpuszczoną dziewczyną, która splata swe losy z zabójców, nie przeczuwając, że ta decyzja zmieni jej życie diametralnie. Nie sposób zapomnieć o Kit, wiernej towarzyszce Caima, będącej równocześnie jego głosem rozsądku – postaci, o której tak naprawdę niewiele wiemy, ale co mam nadzieję zostanie nadrobione w kolejnym tomie. Postać, która niewątpliwie rozładowuje niepotrzebne napięcie i ujmuje swoją osobą.
Początek „Trylogii Cienia” to moje pierwsze spotkanie z książkami wydawanymi przez Papierowy Księżyc i muszę przyznać, że jest to spotkanie udane. Wykonanie zasługuje na pochwałę, całość zebrana na niecałych czterystu stronach jest przejrzysta, z idealnie dobraną czcionką i dobrze rozmieszczonymi odstępami pomiędzy wersami oraz akapitami. Duży plus dla wydawnictwa za zachowanie oryginalnej okładki.
Lektura „Syna Cienia” trzymała mnie w swych objęciach sporą część wieczora i kawałek nocy, ani na chwilę nie pozwalając się od niej oderwać. Każdy skończony rozdział tylko „zmuszał” do dalszego czytania i przewracania kolejnych stron, a wszystko przez ich zakończenia, emocjonujące i zaskakujące, które tylko obiecywały jeszcze więcej akcji i rozrywki. Powieściowy debiut Sprunka to pozycja, która pomimo swej schematyczności jest ciekawą propozycją dla miłośników literatury przygodowej i fantastycznej. Książka napisana prostym i zrozumiałym językiem jest zajmująca i dostarcza niemało rozrywki, a czas przy niej spędzony powinien minąć w przyjemnej atmosferze.
„Syn Cienia” to pozycja napisana w sposób sprawny i bezpretensjonalny, nastawiona na przedstawienie historii, którą autor miał w zamyśle i nic poza tym. Fabuła i sposób prowadzenia narracji jest przemyślany, a sama akcja ze swoimi przewrotami i przełomami jest wartka i nieustannie trzyma w napięciu. Pomagają w tym dobrze skonstruowane dialogi okraszone szczyptą czarnego humoru i dopełnione niesamowitymi oraz wymownymi opisami. Wspaniałe i dające niesamowite wrażenie sceny potyczek i starć to jeden z atutów prozy Sprunka, który potrafi przedstawić je w sposób niebywale barwny i obrazowy, dzięki czemu w trakcie lektury pobudzają wyobraźnię i dostarczają niemałych wrażeń. Szczególnie widoczne jest to, gdy na scenie pokazuje się Caim, ze swoim umiejętnościami manipulowania cieniem bądź Levictus. Zdarzają się niestety sceny zbędne i niepotrzebne, które do fabuły tak naprawdę nie wnoszą nic i spokojnie można je było pominąć – na szczęście jest ich niewiele.
Dobra opowieść potrzebuje intrygujących bohaterów, których łatwo można polubić, a nawet utożsamić się. W książce znajdziemy kilka takich osób, choć może nie oryginalnych, ale nadal interesujących. Caim, główny protagonista nie jest bohaterem, raczej antybohaterem, prześladowany przez duchy przeszłości i pewną istotę, dzięki której tylko zachował resztki człowieczeństwa. Postać na swój sposób ciekawa i dynamiczna, naznaczona przez los i pochodzenie, które musi zaakceptować by osiągnąć swój potencjał. Podobnie jest z żeńską bohaterką, Josephine, bogatą i rozpuszczoną dziewczyną, która splata swe losy z zabójców, nie przeczuwając, że ta decyzja zmieni jej życie diametralnie. Nie sposób zapomnieć o Kit, wiernej towarzyszce Caima, będącej równocześnie jego głosem rozsądku – postaci, o której tak naprawdę niewiele wiemy, ale co mam nadzieję zostanie nadrobione w kolejnym tomie. Postać, która niewątpliwie rozładowuje niepotrzebne napięcie i ujmuje swoją osobą.
Początek „Trylogii Cienia” to moje pierwsze spotkanie z książkami wydawanymi przez Papierowy Księżyc i muszę przyznać, że jest to spotkanie udane. Wykonanie zasługuje na pochwałę, całość zebrana na niecałych czterystu stronach jest przejrzysta, z idealnie dobraną czcionką i dobrze rozmieszczonymi odstępami pomiędzy wersami oraz akapitami. Duży plus dla wydawnictwa za zachowanie oryginalnej okładki.
Lektura „Syna Cienia” trzymała mnie w swych objęciach sporą część wieczora i kawałek nocy, ani na chwilę nie pozwalając się od niej oderwać. Każdy skończony rozdział tylko „zmuszał” do dalszego czytania i przewracania kolejnych stron, a wszystko przez ich zakończenia, emocjonujące i zaskakujące, które tylko obiecywały jeszcze więcej akcji i rozrywki. Powieściowy debiut Sprunka to pozycja, która pomimo swej schematyczności jest ciekawą propozycją dla miłośników literatury przygodowej i fantastycznej. Książka napisana prostym i zrozumiałym językiem jest zajmująca i dostarcza niemało rozrywki, a czas przy niej spędzony powinien minąć w przyjemnej atmosferze.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu:
Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:
Łoo, jakoś tu inaczej się zrobiło - tak... niebiesko?;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie, lubię stare motywy podlane sosem świeżego debiutu :]
Podoba mi się , jak wpadnie mi w ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę pierwsze spotkanie z PK? No ładnie! Czas nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńA co do Syna Cienia - myślę, że się nawet kiedyś na tę lekturę skuszę. Ale to dopiero w nieco dalszej przyszłości.
Czytałam i bardzo mi się podobała :) Ładnie tutaj u Ciebie ;D
OdpowiedzUsuńMam co raz większą ochotę na tę powieść. Koniecznie muszę się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuń