Yeine Darr, główna bohaterka - i jednocześnie narratorka tej fascynującej opowieści - jest wyrzutkiem z barbarzyńskiej północy. Całe jej życie odmienia się całkowicie, gdy dowiaduje się o śmierci matki, która ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Ona sama zostaje wezwana na dwór do królewskiego miasta Sky przez Dekarta, jej dziadka i król Imperium Arameri. Na miejscu, ku jej bezbrzeżnemu zaskoczeniu, dowiaduje się, że została ogłoszona – wespół z dwójką kuzynów – spadkobierczynią tronu. Jednak sięgnąć po koronę i rządzić Stu Tysiącami Królestw nie będzie wcale tak łatwo. Yeine wkracza w świat, którego dotąd nie znała, a w którym przetrwać mogą jedynie nieliczni. Walka o tron jest niejednokrotnie krwawa i okrutna, a wielu graczy nie cofnie się przed niczym i wykorzysta wszelkie możliwe sposoby, by osiągnąć zamierzony cel.
„Sto Tysięcy Królestw” to jedna z tych pozycji, jakie co jakiś czas pojawiają się na naszym rynku i promowane są mianem debiutanckiej powieść danego roku, niezależnie od gatunku i głównie w oparciu o to jak przyjęła się książka poza granicami naszego kraju. Jedne książki można jak najbardziej zaliczyć do debiutów roku, inne już raczej nie, a reszta nie zyskuje należnego rozgłosu i pozostaje cieniu. Tak jest w przypadku książki autorstwa amerykańskiej pisarki i blogerki zajmującej się polityką, N. K. Jemisin. Pierwszy tom trylogii Dziedzictw nominowany został do wszystkich ważnych nagród na scenie fantasy – Hugo, Nebula, World Fantasy Award i Locus. W tej ostatniej zdobywając tytuł najlepszego debiutu powieściowego roku 2011. Jednak nagrody to nie wszystko, każdy szuka czegoś innego i nie musi pokrywać się z tym, co lubią inni.
N.K. Jemisin oddaje w ręce czytelników powieść, która początkowo wydaje się schematyczna i oparta o prosty i niewyszukany pomysł, coś, o czym już gdzieś i kiedyś czytaliśmy. Nic bardziej mylnego, autorka owszem porusza się po tematach, których wiele w literaturze, szczególnie tej fantastycznej, ale odświeża je i przekształca na własna potrzebę, dzięki czemu książka wielokrotnie zaskakuje i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. „Sto tysięcy królestw” to epicka opowieść fantasy, w której znajdziemy zdradę, dworskie intrygi, relacje ludzi i bogów, stworzony z rozmachem świat i zamieszkujących go niebanalnych bohaterów, magię, spiski i machinacje, wątek romantyczny okraszony erotyką oraz wszystkie te namiętności, które od niepamiętnych czasów rządzą życiem ludzi i kształtują je.
Powieść amerykańskiej autorki to barwna i fascynująca historia, która porusza i oczarowuje, z łatwością wciągając czytelnika. Sprawnie nakreślona fabuła charakteryzuje się dynamiczną akcją, która została dobrze oddana. Jemisin z wprawą porusza się po swojej opowieści i manipuluje jej tempem oraz napięciem, umieszczając w odpowiednich miejscach liczne punkty zwrotne oraz momenty przełomowe. Elementem wyróżniającym powieść i wpływającym na jej pozytywną ocenę jest pierwszoosobowa narracja. Poetycki i obrazowy język, który stosuje autorka wymiernie wpływa na lekturę książki, pozwalając lepiej wczuć się jej klimat i toczące się na jej kartach wydarzenia. Przedstawiona ciekawie i przekonująco historia wciąga i zajmuje bez reszty, a styl pisarki pobudza wyobraźnię i pozwala zobaczyć to, o czym czytamy z dużą łatwością. Możliwe jest to dzięki barwnym i sugestywnym opisom, których znajdziemy sporo w środku.
Świat powieści został wykreowany przez autorkę z rozmachem, jest dopracowany, złożony i przemyślany, dzięki czemu możemy łatwo poruszać się po książce. Uniwersum, które charakteryzuje się własną historią, rządzi się określonymi prawami i posiada system społeczny, podzielony na określone klasy i rasy. Autorka nie tylko prowadzi swoją opowieść, ale jednocześnie stara się zapoznać czytelnika jak najlepiej z miejscem akcji, jego mitologią i zasadami, tym, co go kształtuje i konstytuuje. Można poczuć niedosyt, bo zamierzenie to nie zostało w pełni wykorzystane, ale miejmy nadzieję, że w kolejnym tomie autorka poprawi się. Ciekawie jest tu przestawione miasto królewskie, w którym rozgrywają się wydarzenia oraz stosunki ludzi i zniewolonych przez nich bogów.
N. K. Jemisin debiutuje w udanym stylu, a jej pierwsza książka posiada spory potencjał i naprawdę warto zapoznać się z jej zawartością. Mimo, że jest to pierwszy tom cyklu, powieść można czytać jako samodzielną historię. „Sto tysięcy królestw” nie jest książką wybitną, ale należy do pozycji, z którymi warto się zapoznać.
„Sto Tysięcy Królestw” to jedna z tych pozycji, jakie co jakiś czas pojawiają się na naszym rynku i promowane są mianem debiutanckiej powieść danego roku, niezależnie od gatunku i głównie w oparciu o to jak przyjęła się książka poza granicami naszego kraju. Jedne książki można jak najbardziej zaliczyć do debiutów roku, inne już raczej nie, a reszta nie zyskuje należnego rozgłosu i pozostaje cieniu. Tak jest w przypadku książki autorstwa amerykańskiej pisarki i blogerki zajmującej się polityką, N. K. Jemisin. Pierwszy tom trylogii Dziedzictw nominowany został do wszystkich ważnych nagród na scenie fantasy – Hugo, Nebula, World Fantasy Award i Locus. W tej ostatniej zdobywając tytuł najlepszego debiutu powieściowego roku 2011. Jednak nagrody to nie wszystko, każdy szuka czegoś innego i nie musi pokrywać się z tym, co lubią inni.
N.K. Jemisin oddaje w ręce czytelników powieść, która początkowo wydaje się schematyczna i oparta o prosty i niewyszukany pomysł, coś, o czym już gdzieś i kiedyś czytaliśmy. Nic bardziej mylnego, autorka owszem porusza się po tematach, których wiele w literaturze, szczególnie tej fantastycznej, ale odświeża je i przekształca na własna potrzebę, dzięki czemu książka wielokrotnie zaskakuje i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. „Sto tysięcy królestw” to epicka opowieść fantasy, w której znajdziemy zdradę, dworskie intrygi, relacje ludzi i bogów, stworzony z rozmachem świat i zamieszkujących go niebanalnych bohaterów, magię, spiski i machinacje, wątek romantyczny okraszony erotyką oraz wszystkie te namiętności, które od niepamiętnych czasów rządzą życiem ludzi i kształtują je.
Powieść amerykańskiej autorki to barwna i fascynująca historia, która porusza i oczarowuje, z łatwością wciągając czytelnika. Sprawnie nakreślona fabuła charakteryzuje się dynamiczną akcją, która została dobrze oddana. Jemisin z wprawą porusza się po swojej opowieści i manipuluje jej tempem oraz napięciem, umieszczając w odpowiednich miejscach liczne punkty zwrotne oraz momenty przełomowe. Elementem wyróżniającym powieść i wpływającym na jej pozytywną ocenę jest pierwszoosobowa narracja. Poetycki i obrazowy język, który stosuje autorka wymiernie wpływa na lekturę książki, pozwalając lepiej wczuć się jej klimat i toczące się na jej kartach wydarzenia. Przedstawiona ciekawie i przekonująco historia wciąga i zajmuje bez reszty, a styl pisarki pobudza wyobraźnię i pozwala zobaczyć to, o czym czytamy z dużą łatwością. Możliwe jest to dzięki barwnym i sugestywnym opisom, których znajdziemy sporo w środku.
Świat powieści został wykreowany przez autorkę z rozmachem, jest dopracowany, złożony i przemyślany, dzięki czemu możemy łatwo poruszać się po książce. Uniwersum, które charakteryzuje się własną historią, rządzi się określonymi prawami i posiada system społeczny, podzielony na określone klasy i rasy. Autorka nie tylko prowadzi swoją opowieść, ale jednocześnie stara się zapoznać czytelnika jak najlepiej z miejscem akcji, jego mitologią i zasadami, tym, co go kształtuje i konstytuuje. Można poczuć niedosyt, bo zamierzenie to nie zostało w pełni wykorzystane, ale miejmy nadzieję, że w kolejnym tomie autorka poprawi się. Ciekawie jest tu przestawione miasto królewskie, w którym rozgrywają się wydarzenia oraz stosunki ludzi i zniewolonych przez nich bogów.
N. K. Jemisin debiutuje w udanym stylu, a jej pierwsza książka posiada spory potencjał i naprawdę warto zapoznać się z jej zawartością. Mimo, że jest to pierwszy tom cyklu, powieść można czytać jako samodzielną historię. „Sto tysięcy królestw” nie jest książką wybitną, ale należy do pozycji, z którymi warto się zapoznać.
Książka wydaje się bardzo ciekawa, na pewno się w nią zaopatrzę. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że nie jest wybitna, ale na pewno godna uwagi. Na swój sposób oryginalna i nieco inna, ale naprawdę dobrze mi się ją czytało.
OdpowiedzUsuń