czwartek, 12 września 2013

Assassin's Creed: Porzuceni - Oliver Bowden [recenzja]


Jestem doskonałym szermierzem. I nieobce jest mi zadawanie śmierci. Nie czerpię z niego przyjemności. Mam do tego po prostu wrodzoną łatwość.

Osiemnastowieczny Londyn. Młody Haytham Kenway odkąd tylko był w stanie unieść miecz, uczył się nim posługiwać, ale nie dla zabawy czy przyjemności. Szkolono go by umiał zabijać. Umiejętności te przydają mu się, kiedy uzbrojeni napastnicy atakują jego dom rodzinny, porywając siostrę i mordując mu ojca. Broni się w jedyny znany mu sposób: zabija by przetrwać i by bronić bliskich. Od tego momentu jego życie nabiera nieoczekiwanego zwrotu, trudno powiedzieć czy na lepsze czy na gorsze. Trafia pod opiekę przyjaciela rodziny, mężczyzny kryjącego nie jedną tajemnicę, który szkoli chłopca na prawdziwego zabójcę, śmiertelnie niebezpiecznego i skutecznego.

Zemsta na tych, którzy skrzywdzili jego rodzinę staje się jego celem i obowiązkiem, którego nie porzuci dopóki nie będzie zaspokojony. Z czasem jednak przestaje ufać innym i zaczyna kwestionować wszystko, co dotąd mu wmawiano. Droga poprowadzi go, pośród zdrad i spisków, starć i potyczek, pościgów i poszukiwań, do Nowego Świata, gdzie odnajdzie coś nieoczekiwanego. Haytham nie przeczuwa, że mimowolnie został wciągnięty w odwieczny konflikt pomiędzy dwiema siłami, Asasynami i Templariuszami.

Oliver Bowden, a raczej Antony Gull, który ukrywa się pod tym pseudonimem literackim, uznany i poczytny pisarz, pochodzą z Wysp Brytyjskich, powraca z kolejną książką. „Assassin’s Creed: Porzuceni” to piąta już opowieść rozgrywająca się w świecie znanym z bestsellerowej serii gier firmy Ubisoft. Powieść podobna do poprzednich części należących do cyklu, a jednocześnie tak inna, lepsza, bo oparta bardziej o własny pomysł niż odtwórczą pracę na podstawie fabuły gry.

Bowden nie opiera się o główny wątek z gry jak to było wcześniej, ale stara się pokazać własną historię, z punktu widzenia nie Asasyna, ale… Templariusza. Dodatkowo pogłębia znane z gry wątki, rozszerza je i uzupełnia, dzięki czemu obraz, jaki wyłania się przed nami jest pełniejszy i daje nam możliwość poznania historii z całkiem innej strony. Przez większość książki – poza ostatnimi stronami – śledzimy losy Haythama Kenwaya, szkolonego na Templariusza, dopiero później pojawia się Connor, bohater gry i Asasyn. Kolejną zmianą jest sceneria, z Europy przenosimy się do Nowego Świata. Zmiany te wyszły tylko na dobre.

Książki, podobnie jak jej poprzedniczki, prezentuje całkiem dobry poziom. Stworzona w formie dziennika prowadzonego przez głównego protagonistę, daje nam możliwość poznania najważniejszych i kluczowych chwil z jego życia, krucjaty przeciwko winnym śmierci ojca i porwania siostry, ale i jego drogi w szeregach Templariuszy, oraz wydarzeniach, jakie rozegrały się w Ameryce. Wartka i dynamiczna akcja, ze spójną i udaną fabułą, która dostarcza odpowiedniej dawki emocji i określonej ilości rozrywki. Opisy i sceny walki robią odpowiednie wrażenie, efektowne i ciekawie nakreślone, jednak mimo wszystko mało dopracowane – autor mógł się trochę lepiej postarać. Podobnie jest z głównym bohaterem, intrygująca i barwna postać, z ogromnym potencjałem, który nie do końca został w pełni wykorzystany.

„Porzuceni” to wciągająca, sprawnie napisana powieść historyczno-przygodowa, którą czyta się szybko i co chyba najważniejsze - przyjemnie. Pozycja powinna przypaść do gustu miłośnikom serii, zaznajomionym z poprzednimi tomami czy częściami gry, ale również tym, którzy szukają interesującej pozycji do czytania.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję :





Książka do kupienia w promocyjnych cenach w księgarni:




6 komentarzy:

  1. Muszę w końcu przeczytać książki, bo grę uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki nie czytałam, ale posiadam grę i chyba w końcu się za nią zabiorę, bo sama historia wydaje się być niezwykle ciekawa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o gry, to wszystkie wydane dotychczas części już za mną. Za to książki przede mną :) Wszystkie czekają na półce ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytajcie ludzie tej książki, no chyba że bardzo siebie nie lubicie i samo umartwianie się jest Waszym hobby. Żenująco słaba seria. Taki harlequin tylko zamiast scen łóżkowych są nieudolne opisy scen walki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pora w końcu sięgnąć po tę serię, bo naprawdę mnie kusi. Zwłaszcza, że swego czasu uwielbiałam grać w grę :P

    OdpowiedzUsuń