Zapowiadanie książek, jako odpowiedzi na uznane i cieszące się popularnością pozycje to zabieg, czy raczej zagrywka marketingowa, która może pomóc, ale i w równym stopniu zaszkodzić danemu tytułowi. Poziom oczekiwań wobec książki momentalnie wzrasta, a my sami w trakcie lektury staramy się porównywać, to, co czytamy i sprawdzać, czy rzeczywiście wydawca (albo raczej osoba, która pisała blurba) miał rację. Scenariuszy może być kilka, całość spełni pokładane w niej nadzieje, może je zawieść, ale też czytelnik – po lekturze – pozostanie neutralny i da kolejną szansę autorowi. Pisanie, że książka jest „polską odpowiedzią na Grę o tron” w tym przypadku podnosi poprzeczkę naprawdę wysoko. „Każdy musi płacić” to powieść, która ma spory potencjał by stać się czymś dobrym, ale Martin to, jakość sama w sobie i ciężko stworzyć coś równie dobrego. Można się oczywiście starać, ale będzie ciężko. Moim zdaniem Forysiowi bliżej do Abercrombiego i jego trylogii „Pierwsze prawo”.
Justycjariusz Tankrid z Krom przybywa, wraz ze swym oddziałem, do Wyrburga, aby zająć się sprawą tajemniczych i brutalnych morderstw. Śledztwo już na początku zaczyna się komplikować, gdy okazuje się, że we wszystko może być zamieszany upiór. Dodatkowo na dwór przybywa wstawienniczka Armina, niegdyś bliska mu osoba, której obecność może stać się problematyczna. Proste zadanie z czasem przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Tym czasem na dworze cesarza Henryka II Jareńskiego pojawia się jego syn, Heinz, który dotąd trzymał się daleko od dworskich intryg. Jego przybycie staje się dla cesarza idealną okazją by wykorzystać go do własnych celów. Natomiast w klasztorze w Liedelsn, Maja, młoda nowicjuszka odbywa szkolenie, które już wkrótce pozwoli jej awansować w hierarchii i otworzy przed nią nowe możliwości. Obdarzona ogromnym darem dziewczyna nie podejrzewa nawet, że jak przewrotny bywa los i jak niepewna jest przyszłość.
Walka o władzę za wszelką cenę i dworskie intrygi, korupcja na najwyższych szczeblach i układy wśród możnowładców, niecne działania osób trzecich i zabójstwa niewygodnych osób. Robert Foryś, archeolog z zawodu i historyk z zamiłowani, dał się poznać polskim czytelnikom jako „ojciec” Vincenta Sztejera, wiedźmina ery postapo, rotmistrza Hieronima Woyskiego oraz Joachima Hirsza, instygatora królewskiego. W swojej najnowszej powieści autor przedstawia alternatywną wizję średniowiecznej Europy, stworzoną z rozmachem, w której znajdziemy złożoną i wielowątkową fabułę, zawiłe i zmyślnie zawiązane intrygi oraz gamę mniej lub bardziej zapadających w pamięć bohaterów. „Każdy musi płacić” to książka historyczna, zawierająca śladowe elementy fantastyczne oraz te przynależne kryminałowi oraz powieści społeczno-obyczajowej.
Nowa książka Forysia została całkiem dobrze i sprawnie nakreślona, językowo stylizowana do okresu, w którym dzieje się jej akcja, co przekłada się na klimat historii. Fabuła jest podzielona na kilka osobnych punktów widzenia, śledzimy losy określonych bohaterów – każdy z nich ma coś do opowiedzenia i rolę do odegrania, które z czasem krzyżują się, choć nie następują to bynajmniej szybko czy spokojnie. W książce dzieje się dużo, są chwile przełomowe i takie wywołujące zaskoczenie. Autor nie skupia się tylko na intrygach i tym, co dzieje się na dworze, ale stara się ukazać swoją historię bardziej całościowo, poświęcając swoją uwagę większej ilości problemów, poruszając aspekty militarne, polityczne, ekonomiczne czy społeczno-kulturowe, a nawet religijne. Pełnymi garściami czerpie z historii świata, przemycając postacie czy wydarzenia i przekształcając je na potrzeby książki, zmieniając i nadając im oryginalności. Chwilami można się jednak pogubić pod nawałem kolejnych imion, nazw miejsc czy rzeczy, i trzeba naprawdę skupić się na czytaniu.
„Każdy musi płacić” to początek cyklu, o czym łatwo można się przekonać po lekturze książki. Zakończenie pozostawia oczywisty niedosyt, historia kończy się bowiem w dosyć zaskakującym miejscu, gdy wszystko nabrało rumieńców i tempa. Autor ustawił plansze, rozstawił poszczególnych graczy i przedstawił ich cele, pokazał strony konfliktu i to, do czego każda zmierza, ale właściwa rozgrywka dopiero przed nami. W porównaniu do poprzednich książek, Robert Foryś widocznie poprawił swój warsztat i styl, ale nadal czeka go wiele pracy. Miejmy nadzieje, że kolejny tytuł będzie jeszcze lepiej dopracowany. Tymczasem „Każdy musi płacić” to pozycja po którą naprawdę warto sięgnąć.
Justycjariusz Tankrid z Krom przybywa, wraz ze swym oddziałem, do Wyrburga, aby zająć się sprawą tajemniczych i brutalnych morderstw. Śledztwo już na początku zaczyna się komplikować, gdy okazuje się, że we wszystko może być zamieszany upiór. Dodatkowo na dwór przybywa wstawienniczka Armina, niegdyś bliska mu osoba, której obecność może stać się problematyczna. Proste zadanie z czasem przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Tym czasem na dworze cesarza Henryka II Jareńskiego pojawia się jego syn, Heinz, który dotąd trzymał się daleko od dworskich intryg. Jego przybycie staje się dla cesarza idealną okazją by wykorzystać go do własnych celów. Natomiast w klasztorze w Liedelsn, Maja, młoda nowicjuszka odbywa szkolenie, które już wkrótce pozwoli jej awansować w hierarchii i otworzy przed nią nowe możliwości. Obdarzona ogromnym darem dziewczyna nie podejrzewa nawet, że jak przewrotny bywa los i jak niepewna jest przyszłość.
Walka o władzę za wszelką cenę i dworskie intrygi, korupcja na najwyższych szczeblach i układy wśród możnowładców, niecne działania osób trzecich i zabójstwa niewygodnych osób. Robert Foryś, archeolog z zawodu i historyk z zamiłowani, dał się poznać polskim czytelnikom jako „ojciec” Vincenta Sztejera, wiedźmina ery postapo, rotmistrza Hieronima Woyskiego oraz Joachima Hirsza, instygatora królewskiego. W swojej najnowszej powieści autor przedstawia alternatywną wizję średniowiecznej Europy, stworzoną z rozmachem, w której znajdziemy złożoną i wielowątkową fabułę, zawiłe i zmyślnie zawiązane intrygi oraz gamę mniej lub bardziej zapadających w pamięć bohaterów. „Każdy musi płacić” to książka historyczna, zawierająca śladowe elementy fantastyczne oraz te przynależne kryminałowi oraz powieści społeczno-obyczajowej.
Nowa książka Forysia została całkiem dobrze i sprawnie nakreślona, językowo stylizowana do okresu, w którym dzieje się jej akcja, co przekłada się na klimat historii. Fabuła jest podzielona na kilka osobnych punktów widzenia, śledzimy losy określonych bohaterów – każdy z nich ma coś do opowiedzenia i rolę do odegrania, które z czasem krzyżują się, choć nie następują to bynajmniej szybko czy spokojnie. W książce dzieje się dużo, są chwile przełomowe i takie wywołujące zaskoczenie. Autor nie skupia się tylko na intrygach i tym, co dzieje się na dworze, ale stara się ukazać swoją historię bardziej całościowo, poświęcając swoją uwagę większej ilości problemów, poruszając aspekty militarne, polityczne, ekonomiczne czy społeczno-kulturowe, a nawet religijne. Pełnymi garściami czerpie z historii świata, przemycając postacie czy wydarzenia i przekształcając je na potrzeby książki, zmieniając i nadając im oryginalności. Chwilami można się jednak pogubić pod nawałem kolejnych imion, nazw miejsc czy rzeczy, i trzeba naprawdę skupić się na czytaniu.
„Każdy musi płacić” to początek cyklu, o czym łatwo można się przekonać po lekturze książki. Zakończenie pozostawia oczywisty niedosyt, historia kończy się bowiem w dosyć zaskakującym miejscu, gdy wszystko nabrało rumieńców i tempa. Autor ustawił plansze, rozstawił poszczególnych graczy i przedstawił ich cele, pokazał strony konfliktu i to, do czego każda zmierza, ale właściwa rozgrywka dopiero przed nami. W porównaniu do poprzednich książek, Robert Foryś widocznie poprawił swój warsztat i styl, ale nadal czeka go wiele pracy. Miejmy nadzieje, że kolejny tytuł będzie jeszcze lepiej dopracowany. Tymczasem „Każdy musi płacić” to pozycja po którą naprawdę warto sięgnąć.
O ile hasło reklamowe, czyli odpowiedź na Grę o tron tylko mnie do tej książki zniechęciło, o tyle Twoja recenzja wzbudziła już przyjemniejsze odczucia. Może kiedyś, jak wpadnie mi w ręce, a najlepiej, jak poczekam na całość :)
OdpowiedzUsuńJak poprzedni komentator nie miałam zamiaru kupować tej książki, hasło marketingowe mnie odstraszyło. Teraz zastanawiam się, czy może nie zafundować jej sobie na czas urlopu. Dawno nie czytałam porządnej historii alternatywnej.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię tego "Polska odpowiedź na...". Mnie to autentycznie odrzuca, bo jak to, Polacy nie mogą zrobić nic nowego, nie sugerując się zachodem? Jakoś do końca mnie nie przekonałeś, więc na razie sobie daruję :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie to odpycha ...
OdpowiedzUsuńCzekam az Polska zrobi cos fajnego
Ja nie byłam przekonana, jeżeli chodzi o ten tytuł, głównie dlatego, że to nie do końca jest moja tematyka. Koniec końców spodobało mi się i chociaż wiem, że jakoś regularnie nie będę sięgać po tego typu publikacje, na pewno przeczytam kontynuację, jeżeli się pojawi ;)
OdpowiedzUsuńZa autorem nie przepadam i do książki "Każdy musi płacić" byłem nastawiany dość sceptycznie, zwłaszcza po tytule, jakim została mianowana - "Polska odpowiedź na Grę o Tron". Jednak po Twojej recenzji mój pogląd na lekturę nieco zelżał i gdy już zabiorę się za "Grę o Tron", po książkę Forysia też z pewnością sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo długo zmagałam się decyzją o kupnie. Zdecydowałam się jednak zapłacić, w końcu "Każdy musi płacić". No i... przepłaciłam.
OdpowiedzUsuńNatrafiłam na tę recenzję trzy razy - przed kupnem, po kupnie i po przeczytaniu. Zbieram się teraz do napisania własnej, bo zirytowało mnie wszystko, co powinno złożyć się na sukces książki. Od projektu okładki po naganną "pracę" korektora. Od (braku) warsztatu Forysia, po bardzo odtwórczą historię świata i nazwy własne, które przywodzą mi na myśl znane marki odzieżowe i kosmetyczne (?!?!). Bardzo, bardzo, bardzo zła książka. I oby nigdy George R. R. Martin nie usłyszał o tej "polskiej odpowiedzi", bo biedaczek przestanie pisać, przeżywając kryzys twórczy.
Pomijajac niefortunne stwierdzenie "Polska odpowiedz na.." oraz okladke ktora przywodzi mi na mysl jakiegos metala ubranego w kolczuge, ksiazka jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńWbrew temu co pisala powyzej Pani Agnieszka, liczne nawiazania nie przywodza mi na mysl marek firm odziezowych i kosmetycznych, a miejsca istniejace naprawde i np eposy rycerskie, ale to pewnie wina innych zainteresowac , bo przeciez nie kazdy musi znac sie na historii i geografi. ;).
Wracajac do meritum ksiazke czyta sie bardzo przyjemnie, moze i warsztat nie przywouje na mysl Hrabala ale czyta sie zupelnie przyjemnie dokladnie tak jak i przytoczonego oprzez wydawce Martina (ktory tez jakiegos wyjatkowego warsztatu nie prezentuje). Postacie sa bardzo dobrze zarysowane i mimo iz jest to 1 tom jakiejs wiekszej sagi czytelnik ma szanse przywiazac sie do postaci a kilka ciekawych i niespodziewanych zwrotow akcji sprawia ze czekam na kolejne tomy.
8/10