piątek, 18 maja 2018

Recenzja: Powrót - Michał Gołkowski

Misza był przekonany, że dawne życie to już daleka przeszłość. Obiecywał sobie, że nigdy już tam nie wróci. Dostał od losu szansę i ją wykorzystał, zgarniając to, o co tak długo walczył. Kochająca żona, dobrze prosperująca firma i spokój. Wszystko miało się ułożyć, zmienić i znormalnieć. Miało być inaczej, wyszło jak zawsze. Nie da się tak po prostu przejść do porządku dziennego, po tym, czego się doświadczyło. Człowiek może opuścić Zonę, zacząć od nowa gdzieś indziej, ale Ona nigdy go nie opuści. Zawsze już będzie przy nim, gdzieś na granicy postrzegania, czy to w nawykach, sposobie życia czy nocą, gdy zamykasz oczy.

Kiedy na progu pojawia się znajomy stalker z raną postrzałową, do drzwi pukają służby specjalne, a zza Kordonu napływają niepokojące wiadomości, Misza wie, że coś jest nie tak. Czas wracać, ten ostatni raz, by raz na zawsze zamknąć ten rozdział życia. Tylko, czy będzie to takie łatwe? Minęły cztery lata i nawet Zona nie ustrzegła się przed zmianami. Coś, co dla niego było stałe, zmieniło się, poszło do przodu i dostosowało się do nowej rzeczywistości. Droga nie będzie taka prosta, a wszystko rozegra się tam, gdzie zaczęła się cała historia.

„Powrót” to piąta książka Michała Gołkowskiego, która rozgrywa się w świecie S.T.A.L.K.E.R.a. Powieść będąca powrotem nie tylko głównego bohatera do Zony, ale również samego autora do tego cyklu, od którego rozpoczęła się jego pisarska kariera. „Ołowiany świt” był nie tylko jego pierwszą książką, ale również początkiem Fabrycznej Zony, serii wydawniczej, która rozrosła się do sporych rozmiarów, zarówno jeśli chodzi o ilość tytułów, jak i autorów.

Gołkowski po raz kolejny zabiera nas w głąb czarnobylskiej Zony, tajemniczej i śmiertelnie groźnej. Trzeba jednak zaznaczyć, że dla autora to coś więcej niż miejsce, to żywa Istota, o wielu twarzach. Człowiek nigdy do końca nie wie, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Ma swoje wymagania, jest kapryśna, zazdrosna i pamiętliwa. Niczym prawdziwa władczyni rządzi twardą rękę, nikogo nie szczędząc. Misza na własnej skórze odczuje jej Zew, gdy będzie musiał raz jeszcze stanąć na jej terenach. Tym razem jednak wraca do Zony odmienionej. Nawet tutaj wszedł postęp - drony, wykrywacze anomalii, dziwne jednostki wojskowe. Wszystko się zmienia, nawet Zona.

Fabuła jest przemyślana i sprawnie nakreślona, z wartką akcją i ciekawymi rozwiązaniami fabularnymi. Wizja jest obrazowa i sugestywna, z licznymi opisami. Dostarczają one istotnych wiadomości na temat sytuacji panującej w Zonie i wszystkiego tego, co z nią związane. Mamy odpowiedni klimat, tak dobrze znany z poprzednich książek, wisielcze poczucie humoru oraz należytą atmosferę. Nie można narzekać na nudę. Gołkowski od samego początku realizuje swój plan, z wprawą poruszając się po całości. Wie, o czym chce pisać, jak to przekazać i dokąd zmierza. Niewątpliwie pomaga w tym przejrzysty oraz zajmujący styl, jakim się posługuje.

Duży plus za kreację postaci, które są wyraziste, łatwe do polubienia i oryginalne. Misza swoje widział i niejedno przeżył, to go ukształtowało. Mimo lat spędzonych na Dużej Ziemi widać w jego zachowaniu, że Zona odcisnęła swoje piętno. Gołkowski opisuje jego rozważania na temat Zony, tego, jak ją widzi i co go napędza. Misza to tylko człowiek, nie jest niezniszczalny, a jedyne czego pragnie to spokojne i normalne życie. Drugą ważną postacią jest Sonia, kobieta - stalker, która ma ważną rolę do odegrania. Trochę inaczej postrzega Zonę i jej mieszkańców, zmieniając nawet przyjęte nazewnictwo. Nie obyło się również od kilku pobocznych bohaterów, każdy posiadający określoną rolę do odegrania. Nie można również zapomnieć o pewnej ważnej postaci, z innej książki autora, na którą w pewnym momencie natyka się Misza.

Gołkowski powraca do Zony w udanym stylu. „Powrót” to barwna i mocna lektura, która od samego początku trzyma w napięciu i bez problemu wciąga. Miłośnicy twórczości autora będą zadowoleni. Mam nadzieję, że to nie koniec przygody autora z uniwersum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz